Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2023

a kwiatek w doniczce nadal stoi

Żywy kwiatek w doniczce pozostal. Gdy wychodzili na scenę byli czarni, cali , takie nic szczegolnego. Nie pamiętam ilu ich było i czy byla to  grupa mieszana, nie wiem już dzisiaj skąd przyjechali ani jaką nazwę nosił ich zespół i czy w ogóle jakoś się nazywał. Nie wiem co robią teraz i czy jeszcze istnieja jako ta sama formacja... Jedyne co pamiętam , że był ruch w ich tańcu, niesamowita dynamika , tak wiele się działo...ale jesli mam być szczera to nie pamiętam tego tańca. Wiem , że to taniec współczesny zmierzający do nowoczesności.Nie nazwę ani nie powtórzę dzisiaj żadnego ruchu, nie opowiem też co dokladniej działo się na scenie. Jedyne co pamiętam to przesłanie tego tańca stworzone rekwizytem, jednym , prostym i chyba czytelnym ale niejednoznacznie czytelnym .Może nie dla kazdego tak samo czytelnym bo może jest tak , że oglądający współtworzy dzieło i widzi to co chce albo może zobaczyć. Kwiatek , w niewielkiej doniczce był jedynym kolorowym rekwizytem tego tańca . Chociaż na sce

udało sie

Udało się! Jest  Moja książka , która powstała w tym miejscu jako blog jest już na rynku. Perypetie były różne. Najpierw wydanie się opóźniało, potem strona przeciwna ,czyli opisana w książce kochanka księdza bedącego głównym bohaterem chciała powstrzymać wydanie.Wreszcie gdy już moja ,,Dziewczyna,, trafiła do księgarń to okazało się , że poprzez taka sprzedaż ja tracę prawie 4zlote na egzemplarzu i podjęłam decyzję że zostawię w księgarniach tylko niecałe 200egzemplarzy i potraktuje to jako dalszą promocje. Następnie okazało się ,że pewna pani z Piekar mści się na ksiedzu,jego obecnej kochance i jednej z byłych kochanek czyli mnie i czyni starania o to żeby wydawnictwo wycofało z rynku moje książki.Przy czym ja sama jestem obojętna wobec tego i nie mogę się doczekać aż rozpocznę regularna sprzedaż osobiście.🤯 W tzw miedzyczasie moi znajomi i całkiem obce osoby zaczęły kupować u mnie  książkę po cenie  okładkowej. Ja udzieliłam pierwszego wywiadu i dziękuję Złemu Ojcu za zaproszenie.

pociąg do...tanca

         Miłość niejedno ma imię , mówią poeci . Katowice pokazują , że też miejsce niejedno , niejeden krok , takt i rytm. W czasach gdy nie istniały szkoły tańca za każdym zakrętem, studio z klubem tańca towarzyskiego Pana Czesława Mądrego mieściło się w hali Starego Dworca. Tam co niedzielę od godziny  16 grała muzyka. Muzyka piękna , porywająca, taneczna. Światowe hity . Gorące latynoskie kawałki cha-cha-cha czy samby ale też  dostojnych  walce -standardy.  Wirowe  i szybkie walce wiedeńskie  i te  pełne gracji angielskie unosiły się z nad parkietu przez otwarte okna i porywały nasze serca i ciała gdzieś daleko od szarej i smutnej polskiej codzienności. Zmysłowość rumby i dokładność lisiego tropu foxtrota, radość jivea i zwyczajność disco foxa ,siła jaką niesie ze sobą polka wyciskały z nas siódme poty i dodawały naszemu życiu pewnego sekretnego  składnika, magiczności , wyjatkowosci, niecodzienności i jeszcze tego czegoś tak ulotnego jak nasz taniec. Pan Czesław Mądry

12.Bóg z Las Vegas

              W rodzinie błogosławionego żyło się nie błogosławiąc nikomu .  Po wybudowaniu domu za ukradzione pieniądze , po zawłaszczeniu przedmiotów należących do innych, po obaleniu testamentów ze święta wola dziadków i przekupieniu kogo trzeba wreszcie rodzinka mieszka razem...oj jakie nieszczęście!...ale cóż w życiu zawsze mamy to czego boimy się najbardziej. Nadal pielęgnuje się złodziejstwo, szkodzenie sobie i nienawiść , ale potem pierwsze ławki należą do nas , szacunek dla rodziny Błogosławionego pod tandetnym niebem z patyndekla, w innych regionach sklejka zwaną.  To tak jakby przekroczyć bramy obozu i nagle wszystko ma podwójnie inne znaczenie...bo tu nie chodzi o pracę ani o to by być wolnym chociaż tak właśnie napisano. Tu chodzi tylko o to,  żeby być posłusznym kościołowi katów za wszelką cenę...nieważne jaka to cena. Nieważne kto i jaką ma rację, kto i jaką poniesie ofiarę ...nieważne, że jako kościół katolicki dawno i permanentnie mijamy się z prawdą...ważn

44. Jezus w worku

    Jezus leżał . Oni szli.  Spadł z ławki na przystanku autobusu 192 z Chorzowa Starego na Szarlej, który dawno już odjechał. Oni szli krokiem pielgrzymkowym i podniosłym. Coś tam mamrotał .  Spiewali: ,,Święty Boże ,Święty Mocny,, On miał głowę potłuczona mocno w zderzeniu z brukiem . Oni rzucali kwiaty na ulicę On stracił na tej ziemi przytomność. Oni padli na kolana brudząc spodnie i rajstopy. Gdy odzyskiwał przytomność ,wyciągał rękę ,probowal wołać może nawet ich  A oni? Znowu wstali ,szli ,śpiewali... Święty, mocny a nieśmiertelny (czyżby) Ich wiara wyciskała łzy,oczy załzawione nie widziały że on... On leżąc na ziemi rzygał po alkoholu, denaturacie. Jej twarz wykrzywiala się podczas udaru, Jego oblicze zmieniało się w czasie zawału serca. Ich serca i oczy wznosiły się ku niebu w pięknej czystej pieśni. Pili krew z kielicha , jedli ciało ze stołu.n Zrobili temu okruchowi złotego cielca i nieśli przez miasto między dwoma małymi szybkami, żeby się wpatrywać

1.Dziewczyna w glanach

   JEŻELI KTOŚ DLA MIŁOŚCI BOŻEJ KRZYWDZI CZŁOWIEKA TO NIE MA W TYM PRAWDZIWEGO BOGA ANI PRAWDZIWEGO CZŁOWIEKA  ANI TEŻ PRAWDZIWEJ MIŁOŚCI Dziewczyna w glanach to ja. Ten tekst nigdy by nie powstał gdyby nie pewne spotkanie po latach, które poruszyło we mnie dużo więcej niż tylko lawinę wspomnień. Były to bolesne, w dużej części wyparte wspomnienia , które dogoniły mnie po prawie ćwierćwieczu, a które nadal mają wielką niszczycielska moc i nie pozwalają dalej żyć. Aby ta moja krzycząca i płacząca przeszłość nie miała wpływu na dalsze życie muszę przejść bolesną terapię i  uporać się z demonami  mojej katokościelnej przeszłości. Jestem ofiarą kościoła na świecie, w Polsce,  w mojej diecezji katowickiej w kilku parafiach, w których żyłam czy pracowałam  a historia ta jest zapiskiem mojej trudnej terapii, z której mam zamiar wyjść tym razem silniejsza. Silniejsza niż te prawie  dwadzieścia pięć lat temu gdy  zostałam zastraszona , złamana i pokonana , gdzie kościół czyli duchowni, hierarc

22. Kobieta z Kamienia

Właściwie to niewiele miałyśmy kontaktu a jednak jest chyba najbardziej tajemnicza postacią tego dramatu. Niewiele o niej wiem ale intryguje jak mało kto. Pojawiła się na samym początku naszego razem z panem,,X,, Wyświetlała się na ekranie jego telefonu z 50 razy dziennie albo i więcej.  Bylo to gdy był pierwszy raz z nami na wycieczce...a ona dzwoniła i dzwoniła ...a on nie odbierał i nie odbierał. W końcu odebrał ....mowil ,że nie może teraz rozmawiać,że jest na wycieczce ze znajomymi. Przypomne , że znajomi to ja, ja i dzieci to już w wersji pana ,,x,,dla postronnych osob cala ekipa. No więc był z ekipą kiedy ona dzwoniła z problemami, prosiła o rozmowę. On nie miał zamiaru.Nie miał czasu ,nie mial serca...teraz to znam...wtedy uśmiechał się i przytulał mnie. Podczas  któregoś z następnych wyjazdów kobieta z Kamienia pisała ...wreszcie opowiedział mi ,że to młoda i brzydka kobieta, że jest chora i dlatego do niego pisze i wydzwania. Ze cierpi na jakąś chorobę psychiczną