Przejdź do głównej zawartości

1.Dziewczyna w glanach

   JEŻELI KTOŚ DLA MIŁOŚCI BOŻEJ KRZYWDZI CZŁOWIEKA TO NIE MA W TYM PRAWDZIWEGO BOGA ANI PRAWDZIWEGO CZŁOWIEKA  ANI TEŻ PRAWDZIWEJ MIŁOŚCI

Dziewczyna w glanach to ja.
Ten tekst nigdy by nie powstał gdyby nie pewne spotkanie po latach, które poruszyło we mnie dużo więcej niż tylko lawinę wspomnień.
Były to bolesne, w dużej części wyparte wspomnienia , które dogoniły mnie po prawie ćwierćwieczu, a które nadal mają wielką niszczycielska moc i nie pozwalają dalej żyć.
Aby ta moja krzycząca i płacząca przeszłość nie miała wpływu na dalsze życie muszę przejść bolesną terapię i  uporać się z demonami  mojej katokościelnej przeszłości.
Jestem ofiarą kościoła na świecie, w Polsce,  w mojej diecezji katowickiej w kilku parafiach, w których żyłam czy pracowałam  a historia ta jest zapiskiem mojej trudnej terapii, z której mam zamiar wyjść tym razem silniejsza.
Silniejsza niż te prawie  dwadzieścia pięć lat temu gdy  zostałam zastraszona , złamana i pokonana , gdzie kościół czyli duchowni, hierarchowie i świeccy w samym środku kościoła doprowadzili mnie do przykrej choroby a potem odrzucili tę chorą osobę , którą sami ze mnie zrobili.
Nie piszę o kościele dobrze, nie pisze o kościele źle, piszę o kościele prawdziwie.
Wszystkie zdarzenia, miejsca , osoby opisywane tutaj są prawdziwe , niestety prawdziwe.
Dokonałam apostazji i czuję, że była to jedna z ważniejszych decyzji mojego życia, jedyny uczciwy wybór. 
Książka jest więc moim pamiętnikiem terapeutycznym, przelaniem na papier tego co w kościele boli czy bolało mnie w przeszłości, gdy kościół wpędził mnie w chorobę a potem pozbył się mnie.
Bardzo zależy mi żeby świat poznał moją historię, przeczytał, usłyszał, zobaczył.
Może spotka się ona z drwiną ale jeśli zmusi kogoś do przemyśleń i zasieje ziarno niepokoju co do tego czy aby na pewno instytucja ta zmierza w dobrym kierunku to moje pisanie ma sens.
Dla kogo pisze?
Przede wszystkim robię to dla siebie bo terapia własna pozostaje tu jednak celem nadrzędnym.
Mam wielką nadzieję że będzie to zwrot w moim uzdrowieniu dawnych  zranien których doświadczyłam przez głosicieli miłości dobra i pokoju ale pisze też dla każdego kto będzie miał chęć aby poznać moja i nie tylko moją historię .
Chciała bym aby kapłani i kandydaci do kapłaństwa przeczytali to o czym piszę ponieważ mówię głosem kobiety , tysięcy kobiet zranionych przez rzesze kapłanów na milion różnych sposobów .
Mówię glosem tej , która już zraniles lub dopiero skrzywdzisz księże Andrzeju, Bogdanie, Cezary, Dariuszu, Eryku , Franciszku, Grzegorzu, Henryku, Ireneuszu , Jarosławie, Krzysztofie, Lucjanie, Marku, Norbercie, Oskarze, Pawle, Radosławie, Sławomirze, Tomaszu, Wiktorze, Zenonie.
 Być może Dziewczyna w glanach powie Ci Drogi Kapłanie to czego od kobiety, która ranisz nie możesz usłyszeć.
Na przestrzeni prawie 50lat zostałam po wielokroć i na różne sposoby głęboko skrzywdzona przez kościół katolicki, przez jego hierarchów, dużą liczbę duchownych i świeckich pozostających głęboko w tych strukturach.
Sama będąc w samym środku kościoła odkryła że nie ma w nim świętości , że nie tylko na próżno szukać w nim głębokich wartości ale ze organizacja ta nie ugnie się przed niczym i gdy cel swój będzie mogła osiągnąć tylko przez kopanie leżącego  zrobi to.
To moja subiektywna ocena podyktowana moimi wieloma wspomnieniami, głębokich zranień z czasów gdy bylam bardzo poddana kościołowi i też bardzo zależna od tej instytucji.
Dla mnie kościół jest chorobą, z której  bardzo trudno się wyleczyć, podjęłam jednak ten trud i zamierzam to zrobić.
Jednocześnie jako kościelna apostatka pozostałym nadal bardzo wierząca w Boga i nadal chce mu służyć ale w prawdzie, kościół jest w moich oczach zaprzeczeniem tej prawdy.
Jeżeli po tym krótkim fragmencie zgadzasz się ze mną przeczytaj.
Jeśli czujesz ,że nie możesz się z tym co pisze zgodzić przeczytaj proszę moja historię .Ja piszę prawdę bo tylko wtedy terapia moja ma sens.
Opisuje moje dorastanie i życie w rodzinie na wskroś katolickiej, która nawet dochowała się błogosławionego.
Jest on bliskim moim krewnym i kto z autorów książek o nim wie najlepiej jak to u nas w rodzinie było i  jest ?
Opowiadam historię mojej pracy dla kościoła,  jako katechetka 
Opowiadam historię młodej dziewczyny bardzo oddanej temu w co wierzyła w zderzeniu z bezwzględna machiną instytucjonalnego zła, która odebrała mi dobre imię a potem zdrowie a następnie wypluła mnie pozbywając się tego niepotrzebnego balastu którym byłam jako osoba chora.
Opowiadam o tym jak kościół wpędził mnie w chorobę i wypędził tę chorą osobę ze swoich szeregów zostawiając bez środków do życia.
Dwie ostatnie części były pisane w sypialniach księży kościoła katolickiego głównie w archidiecezji katowickiej.
Nie tylko jednego kapłana , chociaż kochałam tylko jednego a jak się okazało nie tylko ja go kochałam i on też nie tylko jedna ...a zresztą kto wie czy on potrafi kochać kogokolwiek nie wyłączając z tego Boga.
Nie mówię tu , że spałam z wieloma księżmi ale nie będę zaprzeczać że do wielu takich plebanijnych sypialni byłam zapraszana , do jednej nawet zostałam wciągnięta i prawie zgwałcona.
Podczas pisania mojej ,,Dziewczyny,,wciąż jeszcze odkrywałam podłość tej instytucji,
która pod ornatem skrywa brak wiary i niewyobrażalne wynaturzenia.
Co było dla mnie najtrudniejsze .
Może niedawne odkrycie skali wzniosłego kurestwa, łatwość w stosowaniu antykoncepcji i dość przedmiotowe traktowanie mnie jako kobiety, daru płodności.
Brak szacunku do życia , czyli temat bardzo mi bliski jednak chyba przeraził najbardziej jeśli kapłan umawiającym się na sex wybiera metodę antykoncepcji i już nie chce myśleć co zaproponował by mi w sytuacji gdyby z mojej strony nie była to tylko i wyłącznie daleko idącą prowokacja.
Myślę, że książkę można potraktować jako suchy reportaż z kościelnego kurestwa.
Osobiście nie czuję się szczęśliwa z tego powodu ,że muszę opisywać  w taki sposób kościół a co więcej jest to dla mnie osobista tragedia, to najbardziej się zawiodłam , ja.musze przyznać się do błędu, bo to ja zaufałam i ktoś to zaufanie podeptał po wielokroć .
Ja najbardziej a nikt inny pragnela bym żeby to co tu opisuje nigdy się nie wydarzyło ale niestety stało się.
Taka jest przykra prawda.
Każdy ma swoją prawdę.
To moja prawda , prawda o kościele , który boli.
,,Człowiek nigdy nie pozbędzie się tego o czym milczy" Karl Czapek

.


Popularne posty z tego bloga

22. Kobieta z Kamienia

Właściwie to niewiele miałyśmy kontaktu a jednak jest chyba najbardziej tajemnicza postacią tego dramatu. Niewiele o niej wiem ale intryguje jak mało kto. Pojawiła się na samym początku naszego razem z panem,,X,, Wyświetlała się na ekranie jego telefonu z 50 razy dziennie albo i więcej.  Bylo to gdy był pierwszy raz z nami na wycieczce...a ona dzwoniła i dzwoniła ...a on nie odbierał i nie odbierał. W końcu odebrał ....mowil ,że nie może teraz rozmawiać,że jest na wycieczce ze znajomymi. Przypomne , że znajomi to ja, ja i dzieci to już w wersji pana ,,x,,dla postronnych osob cala ekipa. No więc był z ekipą kiedy ona dzwoniła z problemami, prosiła o rozmowę. On nie miał zamiaru.Nie miał czasu ,nie mial serca...teraz to znam...wtedy uśmiechał się i przytulał mnie. Podczas  któregoś z następnych wyjazdów kobieta z Kamienia pisała ...wreszcie opowiedział mi ,że to młoda i brzydka kobieta, że jest chora i dlatego do niego pisze i wydzwania. Ze cierpi na jakąś chorobę psychiczną

Mysli

 Pani, że oni się z tym wszystkim jakoś kryli? Nie...ona wrzucała fotki u siebie, u niej to oni  sobie spacerowali bez zażenowania. U niego na parafii to może i się kryli trochę tylko. W Świerklańcu spacerki,to było na porządku dziennym. Wspólne wybieranie wspólnego samochodu. Wakacje?proszę pani to ja zabierał. Wykorzystał , że dziewczyna bez ojca wychowana, że matka nie była bogata, bieda w domu to jej fundował.  Zaczęło się gdy miała nie całe  15lat i trwało dobrych kilka. To już była jego druga parafia, babcie ofiary nosiły, intencje były to i urlopy, wyjazdy, baseny. Ta dziewczyna teraz ma 33lata on 51.Ona nigdy nie ułożyła sobie życia ,chyba nie potrafi po czymś takim co ja spotkało z rąk księdza. Ja walczyłam o Kasie, dwa razy sprawa trafiła do kurii w Katowicach . Gdy było z nią na prawdę źle wtedy kilka osób , w tym ja zjawiliśmy się na probostwie w Swietej Trójcy  na Szarleju w Piekarach. Wtedy Ks Krzysztof Holynski zdziwił się, nawet bardzo ale przyjął nas spokojnie, że skup

List otwarty do Arcybiskupa Adriana Galbasa

       Szanowny Księże Arcybiskupie! Jestem bliską krewną błogosławionego ks Jana Machy i ważna jest dla mnie Jego misja. Jestem też córka, matką samotnie wychowującą dzieci, nauczycielką, teologiem i od niedawna dziennikarką a także osobą chorą na raka i inną chorobę przewlekłą oraz byłą kochanką KS Krzysztofa Holynskiego.  Krzywdę, jaka spotkała mnie ze strony tego kapłana diecezji katowickiej jak i całego kościoła czyli świeckich i duchownych w naszej archidiecezji  opisałam w swojej książce pt,Dziewczyna w glanach, Bóg w Vegas". Książka dobrze się sprzedaje , co bynajmniej nie jest tożsame z dużym dochodem ale cieszy się ogromnym zainteresowaniem, zwłaszcza w tych parafiach, w których swoją posługę pełnił  a raczej siał zgorszenie ten człowiek. W 2019roku KS Krzysztof skontaktował się ze mną i od tego czasu szukał kontaktu nieustannie, zapraszał mnie do siebie na plebanię, proponował wyjazdy, organizował wycieczki i wakacje dla mnie i moich dzieci.  Wyznawał mi miłość, mówił o