Szanowny Księże Arcybiskupie!
Jestem bliską krewną błogosławionego ks Jana Machy i ważna jest dla mnie Jego misja.
Jestem też córka, matką samotnie wychowującą dzieci, nauczycielką, teologiem i od niedawna dziennikarką a także osobą chorą na raka i inną chorobę przewlekłą oraz byłą kochanką KS Krzysztofa Holynskiego.
Krzywdę, jaka spotkała mnie ze strony tego kapłana diecezji katowickiej jak i całego kościoła czyli świeckich i duchownych w naszej archidiecezji opisałam w swojej książce pt,Dziewczyna w glanach, Bóg w Vegas".
Książka dobrze się sprzedaje , co bynajmniej nie jest tożsame z dużym dochodem ale cieszy się ogromnym zainteresowaniem, zwłaszcza w tych parafiach, w których swoją posługę pełnił a raczej siał zgorszenie ten człowiek.
W 2019roku KS Krzysztof skontaktował się ze mną i od tego czasu szukał kontaktu nieustannie, zapraszał mnie do siebie na plebanię, proponował wyjazdy, organizował wycieczki i wakacje dla mnie i moich dzieci.
Wyznawał mi miłość, mówił o tym , że chce być ze mną i moimi dziećmi na zawsze, do śmierci, że nigdy nas nie opuści.
Wierzyłam w to a co gorsze-moje dzieci uwierzyły, zaufały.
Myślałam, że chce porzucić kapłaństwo i uczciwie być z nami na jasnych i zrozumiałych, akceptowalnych społecznie zasadach.
Niestety pomyliłam się ,gdyż kapłan ten nie zamierzał rezygnować z dostatniego i wygodnego kapłańskiego życia.
Po dwóch latach związku, gdy wszedł wyraźnie w rolę mężczyzny w naszej rodzinie , gdy szczególnie moja mała córka się do niego przywiązała a syn obdarzył wielkim zaufaniem stwierdziłam , że człowiek ten nie chce się wiązać a jedynie żyć w nieformalnym otoczonym aurą tajemnicy związku.
Później odkryłam , że spotyka się w taki sposób też z innymi kobietami, że jest nas-poszkodowanych więcej.
Jak się okazało wśród poszkodowanych w przeszłości jest też Katarzyna - nauczycielka renomowanego katowickiego liceum i inna Kasia , nauczycielka nauczania wczesnoszkolnego z Zabrza, która była kochanką tego księdza nie mając 15lat.
Gdy mój związek wyszedł na jaw ksiądz bestialsko zerwał kontakt ze mną i moimi dziećmi zostawiając nas w bardzo ciężkiej sytuacji psychicznej.
Od tego czasu mijają właśnie dwa lata, moje zdrowie w wyniku jego postępowania znacznie się pogorszyło, stwierdzono u mnie chorobę będącą następstwem silnych przeżyć , podobnie zresztą stało się w przypadku syna .
Wcześniej miałam problemy zdrowotne ale potrafiłam funkcjonować, pracować , zarabiać ale to co zrobił nam ten człowiek bawiący się uczuciami innych-w tym przypadku tych najbiedniejszych wpłynęło znacznie na pogorszenie naszego zdrowia. Zaznaczę ,że uszczerbek jest trwały a choroba nieuleczalna.
Syn nie może się uczyć, nie ma szans na zdobycie zawodu, ja nie potrafię pracować w swoim zawodzie.
Zostaliśmy skrzywdzeni przez księdza, (niejednego zresztą ale tego najbardziej )jak sam twierdzi na wyraźne polecenie biskupa pomocniczego tutejszej Archidiecezji
Biskup miał powiedzieć księdzu, że rozkazuje zerwać wszelkie kontakty ze mną i moją rodziną, że on wie, że będą łzy i rozpacz.
Nie przewidział jednak, że ciężko z tego powodu zachorujemy i że zdecydujemy się o tym otwarcie napisać.
Proszę o zadośćuczynienie i wzięcie odpowiedzialności za swoje czyny i słowa Was kapłanów, którzy ciągle potraficie pisać i dzwonić z propozycją niezobowiązującego sexu...lecz niczego innego.
Bądźcie kapłanami, mężczyznami, ludźmi.
Nie przynoście ujmy swojemu stanowi , miejcie wzgląd na mojego wujka Hanika, niech jego przykład pomoże Wam zachować się godnie chociaż ten jeden jedyny raz .
Ratujcie honor swój i organizacji , która reprezentujecie , zróbcie to chociaż ten jeden raz.
Liczę na odpowiedź i konkretną pomoc.
Z wyrazami szacunku i błogosławieństwem.
Monika Jankowiak