Żywy kwiatek w doniczce pozostal.
Gdy wychodzili na scenę byli czarni, cali , takie nic szczegolnego.
Nie pamiętam ilu ich było i czy byla to grupa mieszana, nie wiem już dzisiaj skąd przyjechali ani jaką nazwę nosił ich zespół i czy w ogóle jakoś się nazywał.
Nie wiem co robią teraz i czy jeszcze istnieja jako ta sama formacja...
Jedyne co pamiętam , że był ruch w ich tańcu, niesamowita dynamika , tak wiele się działo...ale jesli mam być szczera to nie pamiętam tego tańca.
Wiem , że to taniec współczesny zmierzający do nowoczesności.Nie nazwę ani nie powtórzę dzisiaj żadnego ruchu, nie opowiem też co dokladniej działo się na scenie.
Jedyne co pamiętam to przesłanie tego tańca stworzone rekwizytem, jednym , prostym i chyba czytelnym ale niejednoznacznie czytelnym .Może nie dla kazdego tak samo czytelnym bo może jest tak , że oglądający współtworzy dzieło i widzi to co chce albo może zobaczyć.
Kwiatek , w niewielkiej doniczce był jedynym kolorowym rekwizytem tego tańca .
Chociaż na scenie w sposób zamierzony zapewne stworzono iluzje chaosu, kwiatek w doniczce od początku do końca pozostał ,,zielonym do góry,, nie potłukł się, nie spadł , nie wywrócił, nie rozsypał.
Pozostal.
Jedyna stała w tym rozgardiaszu.
Taniec przypominał przeprowadzkę, zmianę, niepewność a kwiatek był elementem łączącym tę całą niewiadomą z pewnością , że jest w życiu każdego człowieka jest a przynajmniej powinna być pewna wartość nadrzędną , która zawsze będzie na swoim miejscu .
Być może ktoś zobaczyłby w tym wartość natury, jako tej , która jest początkiem końcem i zawsze będzie miejscem gotowym dać nam schronienie.
Dla mnie wszystko to miało bardziej symboliczny wymiar co sprawiło , że mogła bym nadać tytuł utworowi brzmiący,, wartość nadrzędną,, Każdy ją ma -dla jednych to Bóg, rodzina , praca dla innych własny rozwój, miłość, miłosierdzie.
Teraz widzę, że one się nie wykluczają, uzupełniają ale gdzieś tam w życiu człowiek ma takie hasło programowe swego życia, takie słowo -klucz ,otwierające wszystko w jego życiu i wskazujące drogę przez właściwe drzwi.
Co było potem?
Potem zespół zszedł ze sceny , widownia nie wiedziała czy bić brawa czy nie , jurorzy popatrzyli po sobie , ktoś zapytał nawet- to już??,koniec?
Widać było zakłopotanie, widać było , że nie zrozumieli , że ta semantyka nie przemówiła, nawet nie trafiła.
Chcieli ocenić sam taniec, może dopatrzyli się braku izolacji, nieperfekcyjnej pracy nóg....potem zespół nie wszedł do tzw drugiej rundy i pojechał do domu z tym swoim małym kwiatkiem w doniczce i być może zawiedzionymi nadziejami.
W mojej głowie i sercu zostawił mała roślinkę ,która w tym całym niezrozumieniu pozostała nietknięta, zawsze zielonym do góry.
Tak rosła we mnie w wielką nadzieję i za nią dziekuje .Dziekuje!
Gdy zdobywałam kolejne dyplomy z tańca , też między innymi na festiwalu Sztuki tanecznej w bytomskim Teatrze Tańca , jakoś tak nigdy nie starczyło czasu ,sił , przekonania, że warto pójść też na warsztaty pisania o tańcu a przecież były.
Jesli będą kiedykolwiek jeszcze, pójdę, bo mój kwiatek wciaz rośnie i daje nadzieję,zupełnie jak słowo.Sa tańce , które wciąż trwają, które brzmią w nas do dzisiaj i warto o tym pisac.