Podekscytowanie nie dawało zasnąć.
Świtało już gdy zamknęła oczy, ledwie zmrozyla a już budzik wybrzmiał w głowie.
Tam w Radości koguty będą mnie budzić i jego objęcia, pocałunki, głodne dłonie -pomyslala i niemo uśmiechnęła się do tej myśli.
Wila się tak chwilę w pościeli.Wstala.
Była szczęściem, miała na imię szczęście, oddychała i żyła tym szczęściem.
Po wielu latach planowania , wreszcie zostawia to szare i bezpłciowe karykaturalne miasto na ,,Ch" i wyjeżdża.
Wyjeżdża, do niego - miłości swojego życia .
No i co może być piękniejszego od tej chwili .
Nie zjadła śniadania, nie zmuszala się nawet bo przecież w takich chwilach i tak trudno coś przełknąć.
Kawa z dużą ilością mleka , bez cukru w ulubionym kubku- pamiątce z wakacji nad morzem.
Smakowala jak nigdy.Kilka łyków dopitych na szybko i ta myśl , żeby nie zapomnieć kubka wrzucić do worka z ręcznikami, które miały amortyzować całe to tłukące towarzystwo waz , kokilek , mis.
Rowniutko o godzinie 12 pan Marian zatrąbił i kubek ,ręczniki, odzież zimowa i letnia, kuweta, klatka i kilka ważnych gadżetów po kolei trafiało na pakę Forda Tranzyta.Granatowego.
Pojadą powoli, spieszyć się nie mogą ale też nie muszą.
Przekazanie kluczy do mieszkania i podpisanie umowy dopiero wieczorem, gdy pani która zbywa mieszkanie wróci z pracy.
Zajęta wszystkim i niczym w stanie największego podekscytowania zajechała do Dworu gdzie już
czekało wszystko - jej nowe, szczęśliwe teraz i miała nadzieję , że też równie udane potem.
Czekała na niego...przyszedł pod osłoną nocy.
Jego dłonie szukały jej dłoni, jego wargi przygryzały jej wargi, jego zarost drażnił jej wrażliwe piersi...jej gałki oczne wykonywały ruchy mimowolne .Łóżko skrzypiało, no tego akurat nie przewidzieli.
Głęboka była noc gdy zapadła cisza w tym pokoju o gęstym od pożądania powietrzu.
Wtedy usłyszała wibracje.
Jeden , drugi i trzydziesty któryś raz.
To jego telefon wciąż dawal o sobie znać.
Po kolejnej wibracji wstała, chciała wyłączyć ale na ekranie ukazała się kształtna fotka biustu, nie jej biustu a tak że trzy rozmiary większego niż ona sama posiadała.
Zamarlo coś ,sparaliżowało, skoczyło gula w gardle.
Czytała ...i niedowierzala.
,,Moja myszko,czy mogę tak do Ciebie mówić?" Pisał wtedy, właśnie wtedy gdy twierdził ,że jest zmęczony , wykończony po żniwach a ona wierzyła i litowala się nad nim , biednym rolnikiem.
Jesteś taka cudna, boska, gorąca! -brzmiały jego zachwyty...tak znała te słowa, do niej też tak mówił kilka miesięcy temu, tak samo.
Oj jaka szczęśliwa wówczas była i jaka naiwna...i tylko do dzisiaj nie może ustalić czy szczęśliwa bardziej czy bardziej naiwna .Czy to szczęście bardziej warte od jej naiwności, czy to właściwa kolejność.
Przyjedz do mnie w czwartek, bede na mieście ok 11, co kotek, dasz radę?
Pisała że da, że to co kocha to szybka jazda i głośna muzyka.
W czwartek, to dzisiaj było .
Tak pospiesznie do mnie zadzwonil za dziesięć jedenasta i szybko kończył no bo przecież za kilka godzin się zobaczymy -mowil-przypomniala sobie.
Mówił a ona wierzyła we wszystko co do niej mówił .. aż do teraz .Był świeżo obcięty, taki przystojny i czysty, dobrze ubrany z nienaganną manierą...nie tylko dla niej.
Czy sie spotkali, nie wie .
Jedyne co wie, że teraz musi wracać do łóżka .
Poszła, wsunęła się pod kołdrę ale drżała z przerażenia na całym ciele, nie , to nie jest dobry pomysł -pomyslala.
Obudze go tym telepiacym się ciałem- pomyślała.
Ponownie wstała, przesiedziała w kuchni przy szklanym stole gładząc jego dymna gładka i zimna szybę.
Gdy wróciła pocałował i objął jak zawsze.
Jak zawsze, chociaz już nic nie miało być takie jak zawsze.
Nigdy.
Była od niej młodsza i pracowała w firmie rodzinnej, prowadzonej przez ojca.
Nie zdążyła odebrać jej smsa, zdołał usunąć nim się obudziła.
Gdy wyszedł i odkrył że wie miał pretensje o to że zobaczyła w telefonie jego wiadomości wysyłane do Myszki...myszki , która już przestała być jak wiele innych myszy przed nią.
Dziecko spalo jeszcze gdy wyszła .
Nie wiedziała co ma że sobą zrobić, gdzie iść, nie znała tego miejsca, nie znała tu niczego i nikogo poza nim.
Zdała sobie właśnie sprawę, że jego zna najmniej.
Coś krzyczalo, kotłowało się w jej wnętrzu, serce miało wyskoczyć z piersi, skroni, gardła, przez głowę .
Nie wyskoczyło, zostało ,takie małe ,wystraszone , szarobure, nijakie , bezpłciowe, niechciane.
Już nie miało sił tańczyć , frunąć, śpiewać .
Przetrwasz, tak jak wiele razy już, widzisz, wtedy się udało to i teraz będzie...dobrze będzie, nie teraz może jeszcze ale kiedyś, zobaczysz-powtarzal jej wewnętrzny rodzic a wewnętrzne dziecko chciało uciekać ale jak osierocone nie wiedziało jak, gdzie i nawet bało się głośno wyć a chciało się nie tylko wyć ...chciało się umrzeć tu i teraz.
Umrzec i nic więcej.
Tylko umrzec ale nie było wolno...nawet...dzieci...