Przejdź do głównej zawartości

Nowaja Janowa/Pulok na katedrze zamiast prologu

Właśnie obudziła się rano - jest 4.35.
Za godzinę musiałaby wstawać do pracy ale tam nie pójdzie, już nie.
Do 8 godziny byłaby wykończona pośpiechem , presją czasu, obawami , że nie zdąży ale teraz będzie inaczej.
Wszystko zdąży, bo Monika zdążyła doświadczyć tego życia, zdążyła poznać co jest dla niej najlepsze i to co da się zmienić, właśnie zmienia w swoim życiu.
Odważyła się powiedzieć,, nie" i to wybrzmiało ,,nie przeproszę ", ,,nie odwołam" , ,,nie odkrece" , ,,nie dam się więcej poniżać ", ,,nie pozwolę sobą więcej pomiatać" , ,,nie będę popychadłem" , ,,nie odpowiada mi to", ,,nie pasuje mi to juz'" , ,, nie powstrzyma mnie nikt przed zmianą".
Monika zasiedziała się gdzieś zbyt długo i gdy zdała sobie z tego sprawę okazało się , że być może już wrosła w to siedzenie z korzeniami tak niebezpiecznie, że wyrwanie tego wszystkiego stanowi niezłe wyzwanie, lecz nie jest niemożliwe.
Monika nie będzie przepraszała nikogo za jego  własne błędy, nawet gdyby to miało sprawić , że zostanie skazana jak przestępca w wyniku czego straci pracę w swoim zawodzie i nawet możliwość wykonywania tego zawodu.
Monika dożyła takiego czasu, że może poświęcić tę pracę dla większych ideii.
To nie była praca marzeń a dochody jakie tam uzyskała nigdy nie starczały na nic.
To dobrze, że już nie musi oglądać baby , która całowała się z ojcem jej dziecka a wszyscy wokół uśmiechali się do tej , która ją skrzywdziła no bo przecież skrzywdziła ja nie ich a to tak bardzo bolało.
Bolało do 8 kwietnia czyli dnia, w którym przestała  pracować.
Bolało, że nie ma sprawiedliwości i mówią jej otwarcie , że nie ma i nie będzie bo tam nic nigdy już się w stosunku do niej nie zmieni.
Nigdy nie dostanie tych pierdolonych 18/18 nawet jeśli zna nuty ale muzyki i tak będzie uczyła pani , która ich nie zna.
Dyplom z tańca to sobie może mieć ale zajęć kreatywnych i tak nauczać będzie glucha panna.
Byłoby samogwaltem pozostanie tam.
8 kwietnia stał się dniem wyzwolonego słowa.

Monika to ja i pisze to bo jestem dumna z siebie.
Tak , dziś pozwalam Ci patrzeć na mnie.
Z odwagą jaką sama patrzę w przyszłość, moją nową przyszłość, w której nie dam światu prawa niszczenia mnie.
Przyszłość , w której nie ma miejsca na bylejakość i strach, przyszłość , która będzie na moich własnych zasadach.
Mam prawie 50lat, zmieniam zawód...od kilku lat nad tym pracowałam.
 Kochałam to co robiłam ale to w co idę bardziej kocham.
Przyszłość należy do nas ...do zobaczenia w lepszym miejscu.
Tobie też się uda.
No nie stój tak, rusz się, teraz jest najlepszy moment. 
A co jeśli lepszego nie będzie?
Masz prawo odejść z miejsca gdzie jest Ci źle...myślę, że to nawet dużo więcej niż prawo-to obowiązek.
Dziś widzę te całe 27lat szarpaniny o staż o awans, o godziny, o etat, o plan, o prawo zachowania zatrudnienia , o uniknięcie zwolnienia...o wszystko , zawsze .
Pamiętam i wiem , że teraz to już ustało, że teraz nie ma już nic z tego i to jest takie pozytywne nic.
Wszystkie żale odpłynęły, wszystkie pretensje rozpuścił czas, wszystko co dusiło , tlamsilo , odbierało energię poszło sobie w swoją stronę a ja w swoją.
Został spokój , spokój , tylko spokój.
Nie ma już poczucia niesprawiedliwości, jest spełnienie tych lat i ja i ten spokój , który był mi teraz tak potrzebny , spokój na którym mogę zbudować wiele, bo wszystko od nowa.
A co jeśli się uda?

Popularne posty z tego bloga

22. Kobieta z Kamienia

Właściwie to niewiele miałyśmy kontaktu a jednak jest chyba najbardziej tajemnicza postacią tego dramatu. Niewiele o niej wiem ale intryguje jak mało kto. Pojawiła się na samym początku naszego razem z panem,,X,, Wyświetlała się na ekranie jego telefonu z 50 razy dziennie albo i więcej.  Bylo to gdy był pierwszy raz z nami na wycieczce...a ona dzwoniła i dzwoniła ...a on nie odbierał i nie odbierał. W końcu odebrał ....mowil ,że nie może teraz rozmawiać,że jest na wycieczce ze znajomymi. Przypomne , że znajomi to ja, ja i dzieci to już w wersji pana ,,x,,dla postronnych osob cala ekipa. No więc był z ekipą kiedy ona dzwoniła z problemami, prosiła o rozmowę. On nie miał zamiaru.Nie miał czasu ,nie mial serca...teraz to znam...wtedy uśmiechał się i przytulał mnie. Podczas  któregoś z następnych wyjazdów kobieta z Kamienia pisała ...wreszcie opowiedział mi ,że to młoda i brzydka kobieta, że jest chora i dlatego do niego pisze i wydzwania. Ze cierpi na jakąś chorobę psychiczną

Mysli

 Pani, że oni się z tym wszystkim jakoś kryli? Nie...ona wrzucała fotki u siebie, u niej to oni  sobie spacerowali bez zażenowania. U niego na parafii to może i się kryli trochę tylko. W Świerklańcu spacerki,to było na porządku dziennym. Wspólne wybieranie wspólnego samochodu. Wakacje?proszę pani to ja zabierał. Wykorzystał , że dziewczyna bez ojca wychowana, że matka nie była bogata, bieda w domu to jej fundował.  Zaczęło się gdy miała nie całe  15lat i trwało dobrych kilka. To już była jego druga parafia, babcie ofiary nosiły, intencje były to i urlopy, wyjazdy, baseny. Ta dziewczyna teraz ma 33lata on 51.Ona nigdy nie ułożyła sobie życia ,chyba nie potrafi po czymś takim co ja spotkało z rąk księdza. Ja walczyłam o Kasie, dwa razy sprawa trafiła do kurii w Katowicach . Gdy było z nią na prawdę źle wtedy kilka osób , w tym ja zjawiliśmy się na probostwie w Swietej Trójcy  na Szarleju w Piekarach. Wtedy Ks Krzysztof Holynski zdziwił się, nawet bardzo ale przyjął nas spokojnie, że skup

List otwarty do Arcybiskupa Adriana Galbasa

       Szanowny Księże Arcybiskupie! Jestem bliską krewną błogosławionego ks Jana Machy i ważna jest dla mnie Jego misja. Jestem też córka, matką samotnie wychowującą dzieci, nauczycielką, teologiem i od niedawna dziennikarką a także osobą chorą na raka i inną chorobę przewlekłą oraz byłą kochanką KS Krzysztofa Holynskiego.  Krzywdę, jaka spotkała mnie ze strony tego kapłana diecezji katowickiej jak i całego kościoła czyli świeckich i duchownych w naszej archidiecezji  opisałam w swojej książce pt,Dziewczyna w glanach, Bóg w Vegas". Książka dobrze się sprzedaje , co bynajmniej nie jest tożsame z dużym dochodem ale cieszy się ogromnym zainteresowaniem, zwłaszcza w tych parafiach, w których swoją posługę pełnił  a raczej siał zgorszenie ten człowiek. W 2019roku KS Krzysztof skontaktował się ze mną i od tego czasu szukał kontaktu nieustannie, zapraszał mnie do siebie na plebanię, proponował wyjazdy, organizował wycieczki i wakacje dla mnie i moich dzieci.  Wyznawał mi miłość, mówił o