Przejdź do głównej zawartości

Lucjan

Ma 50lat i syna na medycynie.
Mieszkanko wynajmowane , luksusowe i stabilne zatrudnienie na wydziale farmacji .
Jest doktorem , wykłada.
Uzupełnia etat w aptece, ma kilka godzin, żeby nie stracić prawa wykonywania zawodu.
Właśnie pisze listę alko i smsa do Kasi, nauczycielki z Tarnowskich Gór, którą koleżanka zaprosiła na serwis randkowy .
Tam się poznali.
Wymienili fotkami, informacjami, grzecznościami i zaintetesowaniami.
Pisał ,,miłego dnia" i ,, dobranoc," pytał , zwierzał się , opowiadał- mówiła i odpowiadała.Dzwonil, nawet długo , nawet po nocach .
Taki normalny związek dwóch dojrzałych już osób, zadeklarowanych samotników.
Z czasem gdzieś tam jakieś plany.
On je snuł, mówił, że jeszcze chce zostać ojcem, wybudować dom.
Nagabywał na spotkania ,wiele razy  wmawiał jej , że to ona się boi.
Ona wtedy odpowiadała, że w żadnym wypadku nie czuje lęku i chętnie się spotka.
W końcu wyznaczyli date.
W ostatniej chwili napisał , że miał wypadek samochodowy, że jakiś gość wjechał mu w tył.
No to wiadomo- spotkanie trzeba było przełożyć, nie wiadomo na kiedy no bo auto w serwisie, zastępczego nie mieli, nie dali, innego nie chciał.
Dziwnie trochę ale pisał takie rzeczy , że przecież Kasia czuła jak bardzo pragnie się spotkać.
Pisali całymi wieczorami, nocami ,dniami.
O wszystkim, wszystko o nim wiedziała. 
Podobnie zresztą jak on o niej.
Długo trwało nim wrócili do tematu.
Bylo miejsce i czas spotkania. Ustalone.
Odchudzała się, kąpała, malowała , ubierała, perfumowala.
Poszła - jego nie było tam.
Wróciła - na zajutrz odczytałam smsa, przepraszał , mówił że był na imprezie i alkohol mu zaszkodził.
,,Znowu brzmiał tak bardzo przekonująco, uwierzyłam znowu , nawet się przejęłam"-wyznaje.
Znowu pisali no bo przecież nieszczęścia chodzą po ludziach, stłuczki aut się zdarzają i niedyspozycje zdrowotne też.
Był jej bliski, nawet bardzo , cierpiała , bo wyobrażała sobie przyszłość z nim inaczej niż tylko na komunikatorze. Była gotowa odejść od swojego faceta ale on nie zamierzał się spotykać. Wreszcie dotarło to do niej po prawie trzech latach.
Ciągle mówił o tym , że jeszcze będą razem a sex no to jaki oni będą mieli i dziecko zdążą...no takie konkretne bardzo.Po trzecim spotkaniu , którego nie było odpuściła, zrozumiała, że na świece są takie osoby , które budują wirtualna bliskość i to im starcza.Im tak ale już ich partnerom nie.
Podczas ich prawie trzyletniego związku urodziła synka, z żywym realnym facetem , którego jednak nie zostawiła.
Cierpiała z powodu tej wirtualnej bliskości, która nie wiedzieć czemu nie miała szansy na realizację w realnym świecie.Wszystko było takie bliskie , uwiarygodnione a jednak niemożliwe.
Kasia uśmiecha się jakoś tak krzywo gdy po latach opowiada mi całą historię.
Lucjana nigdy nie zapomni, fajny facet , zbudował silna relacje , której ona była ofiarą.Czy od początku to zaplanował?- nie wie.

Wcześniej nigdy tego nie doświadczyła-,, nie sądziłam , że taki rodzaj oszustwa w relacji jest możliwy, że tak się da, że ludzie po drugiej stronie ekranu coś mają z tego, że coś im to daje, że tego pragną, to im wystarcza, mnie nigdy nie będzie"-przyznaje.
,,To się w głowie nie mieści "- dodaje Kasia, kobieta w średnim wieku po studiach.
😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭
Bernard, facet jakich wielu, nie żadne ciacho i nie brzydki...taki po prostu fajny facet.
Spróbował z serwisem randkowym, bo już przekroczył trzydziestkę a ostatnio był na ślubie kolegi , który swoją żonę poznał na tym serwisie i to go zmotywowało. 
,,Uwierzyłem, że można , że da się , że przez internet ludzie się poznają by potem w realnym świecie pokochać i też chciałem tego doświadczyć."- mówi Bernard.
Poznał kilka dziewczyn, kobiet, po czasie z nich wszystkich pozostała garstka, później tylko ona -dziewczyna o nicku Stokrotka.
Ewa.To było jej prawdziwe imię.
Pochodziła z miasta oddalonego o 200km ale cóż to znaczy na przeciw wielkiej fascynacji , miłości?
Ich relacja pięknie się rozwijała i potwierdzała tezę , że w dzisiejszych czasach możliwe jest poznanie wartościowej osoby przez internet, życie na odległość i miłość, która jednak gdzieś tam pragnie spełnienia pod prawdziwym niebem z gwiazdami , na prawdziwym molo, w lesie, hotelu, na wydmach, przy kawiarnianym stoliku, w kinie, teatrze.Wszedzie poza ekranem komputera.
Drobniutką blondynka z prostymi włosami do ramion zawróciła mu w głowie.
Rozmowy stawały się coraz dłuższe, często przeciągały się do nocy, coraz intymniejsze.Tak mijały tygodnie i miesiące .Znali się jak łyse konie, o wszystkim sobie mówili i pisali.
Zadzwonił pierwszy i zakochał w jej ciepłym głosie.
Podziwiał jej mądrość i zaangażowanie w ich relację .Była taka dobra i piękna a on nie wiedział jak i komu dziękować ,że spotkało go takie szczęście.Myslal tylko o niej, pisali często, zwierzali się, wszystko o nim wiedziała , wszystko o niej wiedział poza tym, że Ewa nie ma zamiaru się spotkać.
Umówili się .Wyznaczyli date i godzinę w Busku Zdroju, to w połowie drogi.
Planowali to swoje pierwsze spotkanie przez wiele dni , cieszyli się.
Wreszcie nadszedł ten długo wyczekiwany dzień, pojechał i gdy wysiadł na dworcu w Busku nikogo tam nie było, nikt nie czekał.Mijaly minuty i godziny a jej telefon nie odpowiadał.Martwil się, nie tak to sobie wyobrażał.
Wreszcie po dłuższym czasie dostał smsa-
,, przepraszam, Patryk mój syn miał wypadek, jesteśmy w szpitalu " zadzwonił ale nie mogła rozmawiać, bo badania z małym, bo w kolejce do lekarza, potem długa rehabilitacja, ona była potrzebna w domu a on , jaki on kochany i jedyny i wyrozumiały , że ja tak wspiera w trudnych chwilach.Znow nocne rozmowy, zwierzenia, wyznania.
Po kilku miesiącach znów ustalili spotkanie, znów w Busku i wtedy Ewa spóźniła się na autobus.
Potem była choroba zakaźna , która uderzyła w rodzinę z nienacka, przyjazd mamy i wiele innych przeszkód , które mogły być realnymi problemami i stanęły na drodze do ich spotkania w realu.
Długo nie mógł w to uwierzyć, długo tłumaczył sobie ...wreszcie musiał przyznac- padł ofiarą oszustki.
Ta oszustka była od niego starszą filigranową  słodką blondynką w oddalonym o 200 km mieście miała męża, dzieci, stabilizację i swój real.
Bernard był jej odskocznią, wrażliwym młodym mężczyzną , któremu zabrała prawie trzy lata życia w zamian dając niewiele bo tylko złudzenie realności.Zamiast w hotelu w Busku lub na  ślubnym kobiercu wylądował na kozetce u psychoterapeuty gdzie długo leczył się z tej internetowej manipulacji, oszustwa.

Osoby zwodzace latami swoje ofiary w sieci realizują swoje potrzeby atencji,manipulacji, kaprysu, odskoczni raniąc potwornie drugiego człowieka po przeciwnej stronie .
To zjawisko powstało chyba razem z narodzinami komunikatorów internetowych.
Każda z takich znajomości jest bardzo urealniona przez oszusta, bywa , że snuje on daleko idące plany takie jak np wspólne zamieszkanie, ślub czy dziecko.
Psycholodzy twierdzą , że gdy nowo poznaną osoba w sieci z którą dobrze się dogadujemy ma problem z organizacją realnego spotkania do trzech tygodni to powinniśmy się zastanowić czy nie zasiadamy na ławce rezerwowych.

Popularne posty z tego bloga

22. Kobieta z Kamienia

Właściwie to niewiele miałyśmy kontaktu a jednak jest chyba najbardziej tajemnicza postacią tego dramatu. Niewiele o niej wiem ale intryguje jak mało kto. Pojawiła się na samym początku naszego razem z panem,,X,, Wyświetlała się na ekranie jego telefonu z 50 razy dziennie albo i więcej.  Bylo to gdy był pierwszy raz z nami na wycieczce...a ona dzwoniła i dzwoniła ...a on nie odbierał i nie odbierał. W końcu odebrał ....mowil ,że nie może teraz rozmawiać,że jest na wycieczce ze znajomymi. Przypomne , że znajomi to ja, ja i dzieci to już w wersji pana ,,x,,dla postronnych osob cala ekipa. No więc był z ekipą kiedy ona dzwoniła z problemami, prosiła o rozmowę. On nie miał zamiaru.Nie miał czasu ,nie mial serca...teraz to znam...wtedy uśmiechał się i przytulał mnie. Podczas  któregoś z następnych wyjazdów kobieta z Kamienia pisała ...wreszcie opowiedział mi ,że to młoda i brzydka kobieta, że jest chora i dlatego do niego pisze i wydzwania. Ze cierpi na jakąś chorobę psychiczną

Mysli

 Pani, że oni się z tym wszystkim jakoś kryli? Nie...ona wrzucała fotki u siebie, u niej to oni  sobie spacerowali bez zażenowania. U niego na parafii to może i się kryli trochę tylko. W Świerklańcu spacerki,to było na porządku dziennym. Wspólne wybieranie wspólnego samochodu. Wakacje?proszę pani to ja zabierał. Wykorzystał , że dziewczyna bez ojca wychowana, że matka nie była bogata, bieda w domu to jej fundował.  Zaczęło się gdy miała nie całe  15lat i trwało dobrych kilka. To już była jego druga parafia, babcie ofiary nosiły, intencje były to i urlopy, wyjazdy, baseny. Ta dziewczyna teraz ma 33lata on 51.Ona nigdy nie ułożyła sobie życia ,chyba nie potrafi po czymś takim co ja spotkało z rąk księdza. Ja walczyłam o Kasie, dwa razy sprawa trafiła do kurii w Katowicach . Gdy było z nią na prawdę źle wtedy kilka osób , w tym ja zjawiliśmy się na probostwie w Swietej Trójcy  na Szarleju w Piekarach. Wtedy Ks Krzysztof Holynski zdziwił się, nawet bardzo ale przyjął nas spokojnie, że skup

List otwarty do Arcybiskupa Adriana Galbasa

       Szanowny Księże Arcybiskupie! Jestem bliską krewną błogosławionego ks Jana Machy i ważna jest dla mnie Jego misja. Jestem też córka, matką samotnie wychowującą dzieci, nauczycielką, teologiem i od niedawna dziennikarką a także osobą chorą na raka i inną chorobę przewlekłą oraz byłą kochanką KS Krzysztofa Holynskiego.  Krzywdę, jaka spotkała mnie ze strony tego kapłana diecezji katowickiej jak i całego kościoła czyli świeckich i duchownych w naszej archidiecezji  opisałam w swojej książce pt,Dziewczyna w glanach, Bóg w Vegas". Książka dobrze się sprzedaje , co bynajmniej nie jest tożsame z dużym dochodem ale cieszy się ogromnym zainteresowaniem, zwłaszcza w tych parafiach, w których swoją posługę pełnił  a raczej siał zgorszenie ten człowiek. W 2019roku KS Krzysztof skontaktował się ze mną i od tego czasu szukał kontaktu nieustannie, zapraszał mnie do siebie na plebanię, proponował wyjazdy, organizował wycieczki i wakacje dla mnie i moich dzieci.  Wyznawał mi miłość, mówił o