Przejdź do głównej zawartości

List do kapłana na Wielki Czwartek

Jest czwartkowy poranek-wielkoczwartkowy a ja  piszę do Ciebie ten list .

Po tym co wczoraj Ci napisalam Twoja komórka milczy i już się nie odezwie nigdy -to znam dobrze, już zbyt dobrze.
Właściwie to znam to tak dobrze, że wcale mnie nie dziwi, nic mnie już nie dziwi.
Poszłam z Tobą do tego apartamentu bo chciałam poczuć się kimś wyjatkowym, być ważną, wybraną osobą, być kimś jedynym chociaż przez chwilę, poczuć namiastkę miłości.
Ksiądz zawsze wygląda dobrze, zawsze jest pachnący, nigdy zmęczony a gdy mówi -mówi pięknie o Bogu i równie pięknie o życiu.
Twoje slowa trafiaja prosto do serca, tym bardziej im bardziej jest ono zranione, złamane i podeptane .
Wówczas nam kobietom księży wydaje się ,że jesteśmy w niebie- siódmym niebie.
Samotność dopada nas w dni takie jak ten ,w Wielki Czwartek gdy Wy macie fetę, wystawne obiady , gdy u Was leje się alkohol , jest radość i śmiech.
Wtedy wszyscy Wam gratulują , podziwiają, życzą jak najlepiej a nam? nam nikt nie życzy niczego dobrego.
W dni takie jak ten nie chcecie myśleć o nas-swoich ziemskich słabościach.
Wolicie udawać, że nas nie ma i nigdy nie bylo, nie odpisujecie na wiadomości bo my nie pasujemy do Waszego wielkoczwartkowego etosu kapłańskiego.
Z naszymi omdleniami, krwawieniami, dwoma kreskami na teście, nie , nie ma tam dla nas wtedy  miejsca. A przecież jesteśmy z tymi wszystkimi zachciankami  i mdłościami takie właśnie jak ja.
Wczoraj pojechałam na uczelnie, do obcego miasta, odebrać dyplom ukończenia studiów.
Gdy wracałam na rynku nagle przeszył mnie  jak miecz ogromny ból brzucha odczuwalny na całym ciele.Od rana bardzo źle się czułam.
Zaczęłam mocno krwawić, szybko na ubraniu pojawiły się czerwone plamy.
Zrobiło mi się niedobrze i słabo, chciałam poprawić bieliznę ,ukryć tę krew ale moje ręce też już  były jej pełne.
Ostatkiem sił trafiłam do apteki po środki higieniczne, nie chciałam nikogo prosić o pomoc. Wróciłam do uczelnianej toalety i tam się oporzadzilam na tyle ile mogłam.
Bałam  się, że zemdleje, stracę przytomność, umrę.
 Wiedziałam, że gdy komuś powiem o tym to zabiorą mnie do szpitala a tam zapytają czy zrobiłam to celowo a jeden Bóg wie , że nigdy przecież tego nie zrobię.
Nie wiem jak znalazłam się w pociągu, potem taxowce i domu, we własnym łóżku ale wiem, że dałam radę nie zemdleć do końca.
Czułam skurcze , znajome skurcze i ból i ten  paniczny strach.
W  domu dopiero zauważyłam jak bardzo brudna była moja odzież i ile krwi straciłam.
Wiedziałam, że nie ma sensu pytać Boga dlaczego tak się stało?
Dlaczego poznałam właśnie Ciebie? 
Dlaczego poszłam z Tobą do tego apartamentu i dlaczego miałam wtedy dzień plodny ?
 Dlaczego zaszłam w ciążę z kapłanem?
Nikt nie odpowie mi też na pytanie czemu po 22 dniach straciłam to dziecko na rynku obcego, oddalonego od domu miasta.?
Dlaczego Bóg dopuścił aby było a teraz go nie ma? Po co to wszystko?
Gdy Bóg milczał chciałam , żebyś  powiedział mi coś co mi pomoże , potrzebowałam Cię jak kapłana, którego dziecko właśnie żegnam.
W samotności uczelnianej toalety żegnam.
Dzisiaj masz swoje święto - największe święto wszystkich kapłanów, to w ten dzień Chrystus ustanowił sakrament kapłaństwa .
Wszyscy Was dzisiaj podziwiają, a Ty przyjmujesz ten podziw od chyba 26 lat już , bo w tym czujesz się bezpiecznie bo  nikt nie powiedział jak masz zachować się gdy dostaniesz wiadomość , o tym, że  kobieta, z którą byłeś jak mężczyzna właśnie poroniła na rynku obcego miasta i żegna się z Waszym dzieckiem w uczelnianej toalecie .
Nie czuję do Ciebie nienawiści, czuję żal i ogromny smutek ale nie wiem do kogo go skierować, w czyją stronę a więc do nieba w ten eter z którego już nie nadejdą słowa pociechy ani żadne inne słowa od Ciebie.
Niech  Cię Bóg ma w swojej opiece  w ten Wielki Czwartek i każdego innego dnia.Gdy będziesz leżał krzyżem przed ołtarzem może byłoby lepiej żebyś już nie wstawał i nie zabierał żadnej kobiety do wynajmowanych apartamentów za pieniądze z tacy.
Żegnaj Bogdanie, nie mam siły już tłumaczyć sforze wpatrzonych w Ciebie wiernych, że nie jesteś tym za kogo Cię uważają, że ten Kościół nie jest taki jakim chcą go widzieć
Już nie mam sił, zresztą nie uwierzą.
Teraz leżę i krwawię , to wyjątkowe rekolekcje wielkopostne, wyjątkowa droga krzyżowa. Zastanawiam się, którą postacią tej drogi jestem i która to stacja?
jaki to wszystko miało sens?
Być może kiedyś go znajdę.
Dzisiaj dzielę samotność i tragedię nas kobiet kapłanów.
Już bardziej realnie się nie dało.
,,Kapłanów swoich dał nam Bóg "będą śpiewać.
Ja wiem co mi dał , jest mi z tym ciężko , gdy Ty nie bierzesz odpowiedzialności za swoje antykaplanske czyny.
  Anastazja 

Popularne posty z tego bloga

22. Kobieta z Kamienia

Właściwie to niewiele miałyśmy kontaktu a jednak jest chyba najbardziej tajemnicza postacią tego dramatu. Niewiele o niej wiem ale intryguje jak mało kto. Pojawiła się na samym początku naszego razem z panem,,X,, Wyświetlała się na ekranie jego telefonu z 50 razy dziennie albo i więcej.  Bylo to gdy był pierwszy raz z nami na wycieczce...a ona dzwoniła i dzwoniła ...a on nie odbierał i nie odbierał. W końcu odebrał ....mowil ,że nie może teraz rozmawiać,że jest na wycieczce ze znajomymi. Przypomne , że znajomi to ja, ja i dzieci to już w wersji pana ,,x,,dla postronnych osob cala ekipa. No więc był z ekipą kiedy ona dzwoniła z problemami, prosiła o rozmowę. On nie miał zamiaru.Nie miał czasu ,nie mial serca...teraz to znam...wtedy uśmiechał się i przytulał mnie. Podczas  któregoś z następnych wyjazdów kobieta z Kamienia pisała ...wreszcie opowiedział mi ,że to młoda i brzydka kobieta, że jest chora i dlatego do niego pisze i wydzwania. Ze cierpi na jakąś chorobę psychiczną

Mysli

 Pani, że oni się z tym wszystkim jakoś kryli? Nie...ona wrzucała fotki u siebie, u niej to oni  sobie spacerowali bez zażenowania. U niego na parafii to może i się kryli trochę tylko. W Świerklańcu spacerki,to było na porządku dziennym. Wspólne wybieranie wspólnego samochodu. Wakacje?proszę pani to ja zabierał. Wykorzystał , że dziewczyna bez ojca wychowana, że matka nie była bogata, bieda w domu to jej fundował.  Zaczęło się gdy miała nie całe  15lat i trwało dobrych kilka. To już była jego druga parafia, babcie ofiary nosiły, intencje były to i urlopy, wyjazdy, baseny. Ta dziewczyna teraz ma 33lata on 51.Ona nigdy nie ułożyła sobie życia ,chyba nie potrafi po czymś takim co ja spotkało z rąk księdza. Ja walczyłam o Kasie, dwa razy sprawa trafiła do kurii w Katowicach . Gdy było z nią na prawdę źle wtedy kilka osób , w tym ja zjawiliśmy się na probostwie w Swietej Trójcy  na Szarleju w Piekarach. Wtedy Ks Krzysztof Holynski zdziwił się, nawet bardzo ale przyjął nas spokojnie, że skup

List otwarty do Arcybiskupa Adriana Galbasa

       Szanowny Księże Arcybiskupie! Jestem bliską krewną błogosławionego ks Jana Machy i ważna jest dla mnie Jego misja. Jestem też córka, matką samotnie wychowującą dzieci, nauczycielką, teologiem i od niedawna dziennikarką a także osobą chorą na raka i inną chorobę przewlekłą oraz byłą kochanką KS Krzysztofa Holynskiego.  Krzywdę, jaka spotkała mnie ze strony tego kapłana diecezji katowickiej jak i całego kościoła czyli świeckich i duchownych w naszej archidiecezji  opisałam w swojej książce pt,Dziewczyna w glanach, Bóg w Vegas". Książka dobrze się sprzedaje , co bynajmniej nie jest tożsame z dużym dochodem ale cieszy się ogromnym zainteresowaniem, zwłaszcza w tych parafiach, w których swoją posługę pełnił  a raczej siał zgorszenie ten człowiek. W 2019roku KS Krzysztof skontaktował się ze mną i od tego czasu szukał kontaktu nieustannie, zapraszał mnie do siebie na plebanię, proponował wyjazdy, organizował wycieczki i wakacje dla mnie i moich dzieci.  Wyznawał mi miłość, mówił o