Przejdź do głównej zawartości

Dziewczynka z muralu/Pulok na katedrze 17

Jest więcej samotnych matek- mówili.
Wiesz, że nie ma sprawiedliwości w życiu ?
-pytali.
Będzie dobrze!- zapewniali podczas gdy ja już nie chciałam słuchać wiedząc,że w tym miejscu już nigdy nic dobrze nie będzie.
Z dnia na dzień , z miesiąca na miesiąc , z roku na rok ta konkretna szkoła przestawała być częścią mojej historii.
Nie wiem jak się tu znalazłam i dlaczego zasiedziałam się aż tak długo.
Teraz bałam się ,że za późno nie tylko na zmianę pracy ale zmianę zawodu a jednak począwszy od dnia, w którym powiedziałam ,,nie" nie da się już powstrzymać tej machiny.
Ona pędzi jak ja -jeszcze ostatnie miesiące a może   tygodnie tylko. Dni?
To trudne,bo żeby dojechać na godzinę 8.00do szkoły muszę wstać o 5.00 i ogarnąć siebie, dom, dzieci , zwierzaki...niechęć i marzenia również -zwłaszcza je.
Autobus 47 po godzinie 6.30 dowozi mnie do kościoła świętego Archanioła.Wiatr deszczem zacina mi w oczy tak więc z trudem przychodzi mi odczytanie rozkładu jazdy.
Jak na złość na przesiadkę przyjdzie poczekać prawie pół godziny.
Po przeciwnej stronie jest piekarnia, cukiernia, kawiarnia.
Światło jasne zachęca do wejścia .
Pani nie da kawy dużej , jest pierwszy dzień ,na zastępstwie- ,,wie pani jak to jest?"
Wiem.
Bardzo przeprasza, tylko mała.
Ależ  przecież to nie problem, małą też bardzo chętnie wypiję , byle z mlekiem, bez cukru, oby tylko się ogrzać.
Pani wychodzi na zaplecze, stuka w telefon.
Siadam przy zgrabnym kwadratowym stoliku z naturalnego drewna. Sztucznośc  kwiatów nie uraza dobrego stylu tego miejsca, a ich czerwonośc przypomina o tym ,że Dzień Zakochanych minął bezpowrotnie.
Jeszcze 18 minut, więc zanim wystygnie kawa zdążę wyjść z tego cało.
Na ścianie na wprost mural rozpoczyna opowiadać historie tego miejsca.
Słucham niemo czując jak zanurzam się w niej.
W słuchawce z telefonu wykład na kierunku Dziennikarstwo kończy się stwierdzeniem ,, dziennikarz musi nie tyle pisac co bacznie się rozglądac i słuchać. Każda pora jest dobra i każda sytuacja może byc tą właściwą aby wrócić do siebie bogatym w nową historię."
Już pora.
Mała dziewczynką na ścianie chce opowiedzieć mi historię swojego życia po to , żeby zmienić moja , już na zawsze.
Już najwyższa pora.

Wtedy gdy było zrobione to zdjęcie, które posłużyło jako wzór do muralu był rok 1946 a ona ma tu nie więcej niż 6 lat i różową sukienkę.
Jeśli żyje ma teraz około osiemdziestiatki.
Jeśli nie- wskrzeszę ją. 
Wiem, że mogę bo już na prawdę przyszła pora.

Jutro wrócę tu i będę wracać zawsze tam gdzie mury i kamienie przemawiają .
Żegnaj szkoło, warto mieć marzenia...i po prostu pozwolić sobie pobiec za nimi niczym małą dziewczynka z muralu na ścianie cukierni.

             ®®®®®®®®®®®®®®

/Tu pojawi się tekst  niesamowitej historii, który będzie opowiadaniem konkursowym na Dzień Pisarza a ja zapraszam  wszystkich moich sponsorów do pełnej wersji bloga/







Popularne posty z tego bloga

22. Kobieta z Kamienia

Właściwie to niewiele miałyśmy kontaktu a jednak jest chyba najbardziej tajemnicza postacią tego dramatu. Niewiele o niej wiem ale intryguje jak mało kto. Pojawiła się na samym początku naszego razem z panem,,X,, Wyświetlała się na ekranie jego telefonu z 50 razy dziennie albo i więcej.  Bylo to gdy był pierwszy raz z nami na wycieczce...a ona dzwoniła i dzwoniła ...a on nie odbierał i nie odbierał. W końcu odebrał ....mowil ,że nie może teraz rozmawiać,że jest na wycieczce ze znajomymi. Przypomne , że znajomi to ja, ja i dzieci to już w wersji pana ,,x,,dla postronnych osob cala ekipa. No więc był z ekipą kiedy ona dzwoniła z problemami, prosiła o rozmowę. On nie miał zamiaru.Nie miał czasu ,nie mial serca...teraz to znam...wtedy uśmiechał się i przytulał mnie. Podczas  któregoś z następnych wyjazdów kobieta z Kamienia pisała ...wreszcie opowiedział mi ,że to młoda i brzydka kobieta, że jest chora i dlatego do niego pisze i wydzwania. Ze cierpi na jakąś chorobę psychiczną

Mysli

 Pani, że oni się z tym wszystkim jakoś kryli? Nie...ona wrzucała fotki u siebie, u niej to oni  sobie spacerowali bez zażenowania. U niego na parafii to może i się kryli trochę tylko. W Świerklańcu spacerki,to było na porządku dziennym. Wspólne wybieranie wspólnego samochodu. Wakacje?proszę pani to ja zabierał. Wykorzystał , że dziewczyna bez ojca wychowana, że matka nie była bogata, bieda w domu to jej fundował.  Zaczęło się gdy miała nie całe  15lat i trwało dobrych kilka. To już była jego druga parafia, babcie ofiary nosiły, intencje były to i urlopy, wyjazdy, baseny. Ta dziewczyna teraz ma 33lata on 51.Ona nigdy nie ułożyła sobie życia ,chyba nie potrafi po czymś takim co ja spotkało z rąk księdza. Ja walczyłam o Kasie, dwa razy sprawa trafiła do kurii w Katowicach . Gdy było z nią na prawdę źle wtedy kilka osób , w tym ja zjawiliśmy się na probostwie w Swietej Trójcy  na Szarleju w Piekarach. Wtedy Ks Krzysztof Holynski zdziwił się, nawet bardzo ale przyjął nas spokojnie, że skup

List otwarty do Arcybiskupa Adriana Galbasa

       Szanowny Księże Arcybiskupie! Jestem bliską krewną błogosławionego ks Jana Machy i ważna jest dla mnie Jego misja. Jestem też córka, matką samotnie wychowującą dzieci, nauczycielką, teologiem i od niedawna dziennikarką a także osobą chorą na raka i inną chorobę przewlekłą oraz byłą kochanką KS Krzysztofa Holynskiego.  Krzywdę, jaka spotkała mnie ze strony tego kapłana diecezji katowickiej jak i całego kościoła czyli świeckich i duchownych w naszej archidiecezji  opisałam w swojej książce pt,Dziewczyna w glanach, Bóg w Vegas". Książka dobrze się sprzedaje , co bynajmniej nie jest tożsame z dużym dochodem ale cieszy się ogromnym zainteresowaniem, zwłaszcza w tych parafiach, w których swoją posługę pełnił  a raczej siał zgorszenie ten człowiek. W 2019roku KS Krzysztof skontaktował się ze mną i od tego czasu szukał kontaktu nieustannie, zapraszał mnie do siebie na plebanię, proponował wyjazdy, organizował wycieczki i wakacje dla mnie i moich dzieci.  Wyznawał mi miłość, mówił o