Przejdź do głównej zawartości

Igora

 Kochała na prawdę.

Był tym pierwszym i tym ostatnim.

Pomiędzy nim a nim czyli między początkiem i końcem byli inni, dwa małżeństwa, troje dzieci. Życie Katarzyny zatoczyło krąg i znów on- miłość pierwsza, ostatnia, jedyna.

Znów nic z tego nie wyszło i teraz wegetowała.

No ok, całkiem dobrze radziła sobie życiowo.

Nowa praca, dwa kierunki studiów a myślała o trzecim, realizowała się na wszystkich płaszczyznach ...tylko ...no właśnie - kochać to ona już nie umiała a może po prostu nie chciała?

Nie , nie pokocha już nikogo, chociażby cały świat miał od tego runąć, powtarzała sobie ,,nie"

Źle było jej samej, bardzo ale chciała ukarać ten los, stała się zimna , stała się nieczuła , chociaż w środku coś tak bardzo płakało, wyło z rozpaczy, dobijało się.

,,Nie będę już dokładała do interesu , nie zaufam , nie dam się zranić, nigdy już "-powtarzała i nie kochała.

On podobno się zakochał , tamten Damian.

Minął rok, potem drugi i może by nawet uwierzyła w tę miłość ten jeszcze raz , ten ostatni raz ale Damian kochał lecz nie zamierzał się żenić, miał wielki piękny dom lecz nie zamierzał go dzielić z Katarzyną , co więcej ten swój dom o którym Kasia od dziecka marzyła dał Klaudii-  dziewczynie swojego syna.

,,Dzień w którym powiedziała dość"zaczął się jak zwykle o 5.00 dwukrotnym przełączeniem budzika na drzemkę.

Potem niczym robot przemieszczała się między pomieszczeniami ciasnego mieszkania.

Pociągnęła rzęsy tuszem , prysnęła bluzkę perfumem na dzień, tym , który dostała od niego w chwili gdy tamtej podarował dom.

O ironio!- pomyślała, ale zaraz potem dała tej myśli odlecieć.

Włożyła bidony i śniadaniowe pojemniczki  do plecaków dzieci, połknęła hormon tarczycy a po spacerze z psem wypiła kawę w pięciu może sześciu łykach, herbatę przelała do termosu ,takiego nowego, łososiowego z drewnopodobną zakrętką.

Upewniła się, że komórka jest naładowana do 100% ale wzięła też  ładowarkę , chusteczki higieniczne i w ostatniej chwili wróciła sie po małą składaną, różowa parasolkę , której rączka nie otwierała się zupełnie do końca.

Sprawdziła czy zwierzaki mają pełne miski. Miały . Upewniła się zwłaszcza czy wody jest dużo i czy jest czysta. Była.

Gdy córki wysiadły  pod szkołą ona -Katarzyna  jechała dalej , do pracy , zupełnie jak codziennie.

Tam wypijała zwykle ze dwie lub trzy herbaty,czasem kawę z mlekiem ale bez cukru, zjadała jedną lub dwie klapnięte kanapki, przeważnie z serem.

Wykonywała swoje obowiązki  starannie i z pewnym zauważalnym sporym  zaangażowaniem.

Przerwę obiadową poświęciła na pisanie sprawozdania, wypełniła wszystkie zaległe rubryki,  wpisy, podpisy , zupełnie jakby miała na zajutrz tu wrócić ...ale nie wróci , wiedziała już o tym i była jedyną osobą , która to wiedziała.

Nikt inny nie przypuszczał co ma się wydarzyć.

Tego dnia po prostu powiedziała sobie dość i odeszła od pijaka, od tego którego żoną nie mogła być bo w zasadzie nie wiedziała czemu nie mogła,  ale nie mogła i już nawet nie chciała .

Odeszła od tego , który obiecywał jej dom a potem  podarował ten dom tamtej i od siebie samej , od tej dawnej Kasi odeszła.

Tę dawna Kasię było najłatwiej zostawić w tym miasteczku , które z każdym kilometrem oddalało się coraz bardziej i bardziej aż w końcu przestało być nawet wspomnieniem.

Popularne posty z tego bloga

22. Kobieta z Kamienia

Właściwie to niewiele miałyśmy kontaktu a jednak jest chyba najbardziej tajemnicza postacią tego dramatu. Niewiele o niej wiem ale intryguje jak mało kto. Pojawiła się na samym początku naszego razem z panem,,X,, Wyświetlała się na ekranie jego telefonu z 50 razy dziennie albo i więcej.  Bylo to gdy był pierwszy raz z nami na wycieczce...a ona dzwoniła i dzwoniła ...a on nie odbierał i nie odbierał. W końcu odebrał ....mowil ,że nie może teraz rozmawiać,że jest na wycieczce ze znajomymi. Przypomne , że znajomi to ja, ja i dzieci to już w wersji pana ,,x,,dla postronnych osob cala ekipa. No więc był z ekipą kiedy ona dzwoniła z problemami, prosiła o rozmowę. On nie miał zamiaru.Nie miał czasu ,nie mial serca...teraz to znam...wtedy uśmiechał się i przytulał mnie. Podczas  któregoś z następnych wyjazdów kobieta z Kamienia pisała ...wreszcie opowiedział mi ,że to młoda i brzydka kobieta, że jest chora i dlatego do niego pisze i wydzwania. Ze cierpi na jakąś chorobę psychiczną

Mysli

 Pani, że oni się z tym wszystkim jakoś kryli? Nie...ona wrzucała fotki u siebie, u niej to oni  sobie spacerowali bez zażenowania. U niego na parafii to może i się kryli trochę tylko. W Świerklańcu spacerki,to było na porządku dziennym. Wspólne wybieranie wspólnego samochodu. Wakacje?proszę pani to ja zabierał. Wykorzystał , że dziewczyna bez ojca wychowana, że matka nie była bogata, bieda w domu to jej fundował.  Zaczęło się gdy miała nie całe  15lat i trwało dobrych kilka. To już była jego druga parafia, babcie ofiary nosiły, intencje były to i urlopy, wyjazdy, baseny. Ta dziewczyna teraz ma 33lata on 51.Ona nigdy nie ułożyła sobie życia ,chyba nie potrafi po czymś takim co ja spotkało z rąk księdza. Ja walczyłam o Kasie, dwa razy sprawa trafiła do kurii w Katowicach . Gdy było z nią na prawdę źle wtedy kilka osób , w tym ja zjawiliśmy się na probostwie w Swietej Trójcy  na Szarleju w Piekarach. Wtedy Ks Krzysztof Holynski zdziwił się, nawet bardzo ale przyjął nas spokojnie, że skup

List otwarty do Arcybiskupa Adriana Galbasa

       Szanowny Księże Arcybiskupie! Jestem bliską krewną błogosławionego ks Jana Machy i ważna jest dla mnie Jego misja. Jestem też córka, matką samotnie wychowującą dzieci, nauczycielką, teologiem i od niedawna dziennikarką a także osobą chorą na raka i inną chorobę przewlekłą oraz byłą kochanką KS Krzysztofa Holynskiego.  Krzywdę, jaka spotkała mnie ze strony tego kapłana diecezji katowickiej jak i całego kościoła czyli świeckich i duchownych w naszej archidiecezji  opisałam w swojej książce pt,Dziewczyna w glanach, Bóg w Vegas". Książka dobrze się sprzedaje , co bynajmniej nie jest tożsame z dużym dochodem ale cieszy się ogromnym zainteresowaniem, zwłaszcza w tych parafiach, w których swoją posługę pełnił  a raczej siał zgorszenie ten człowiek. W 2019roku KS Krzysztof skontaktował się ze mną i od tego czasu szukał kontaktu nieustannie, zapraszał mnie do siebie na plebanię, proponował wyjazdy, organizował wycieczki i wakacje dla mnie i moich dzieci.  Wyznawał mi miłość, mówił o