Przejdź do głównej zawartości

Ed/Pulok na katedrze7

 Najpierw droga szeroka  po obu stronach gęsto dość  zastawiona domami ,  potem zwęża się, stając się coraz bardziej kręta.

Przystanek, rondo , sklep, przedszkole.Tu domy coraz niższe, coraz więcej drewnianych , coraz rzadziej ustawione, więcej zieleni.

Wznosi się , widać rzekę, las, łąki, pasące się baranki.

Taki sielski klimat, coraz ładniejszy widok z pewnej wysokości już roztacza się na pobliskie  pasma górskie.Pachnie lasem, słychać szum strumyka, śpiew ptaków.Lato zaczyna tu dopiero dojrzewać, wszystko jeszcze takie świeże, nowe , pierwsze, sprawiające wrażenie nieodkrytego.

Ostatni przystanek, dalej nic nas już nie zawiezie, coraz bardziej stroma góra, Idziemy, jest bosko, czuję się jakbym była na wczasach , jakby to były wakacje a nie są , jest początek czerwca i ta szkoła tu wysoko w górach pracuje pełną parą .

To tutaj zjeżdżają się z całego kraju różni ludzie, faktycznie bardzo różni, cały przekrój społeczny, różne podejście do życia, widać gołym okiem że pochodzący z różnych światów.

Co ich łączy?

Jedno.

Oni wszyscy mają dzieci w edukacji domowej, ich pociechy uczą się w domu, nie chodzą do szkoły. Realizują obowiązek kształcenia , bo to w naszym kraju jedyny obowiązek - obowiązek kształcenia, nie chodzenia do szkoły.

Można to więc robić poza szkołą, w domu, wówczas rodzice biorą na swoje barki odpowiedzialność organizowania edukacji we własnym zakresie, najczęściej w domu.

Szkoła prowadzona metodą Montessorii zapewnia podręczniki i egzaminy końcowe wraz  z zakwaterowaniem.Wszystko to co pomiędzy otrzymaniem z tej szkoły podręczników a egzaminem końcowym spoczywa na rodzicach uczniów i uczniach.

Są obozy integracyjne, warsztaty , nawet kilka razy do roku, w niektórych uczniowie uczestniczą wraz z rodzicami a wszystko to jest całkowicie dobrowolne

Podjeżdża busik z którego wysiada siedmioro dzieci i rodzice. Pięcioro z tych dzieciaków przyjechało tu na egzaminy.Najstarsi jeżdżą na dół hulajnogami.

Dom kultury w Koszarawie i sąsiednia biblioteka wspomagają szkołę, w jednym miejscu organizowane są noclegi w drugim poranna pisemna część egzaminu, gdy w szkole uczą się dzieci miejscowe, uczęszczające tu w zwykłym systemie klasowo lekcyjnym tzw dziennym.

Inna mama prowadzi pierwszoklasistę na egzamin , drugie małe dziecko w chuście, za nimi tata z akordeonem, idzie boso zupełnie jak pozostała część rodziny.

Popularne posty z tego bloga

22. Kobieta z Kamienia

Właściwie to niewiele miałyśmy kontaktu a jednak jest chyba najbardziej tajemnicza postacią tego dramatu. Niewiele o niej wiem ale intryguje jak mało kto. Pojawiła się na samym początku naszego razem z panem,,X,, Wyświetlała się na ekranie jego telefonu z 50 razy dziennie albo i więcej.  Bylo to gdy był pierwszy raz z nami na wycieczce...a ona dzwoniła i dzwoniła ...a on nie odbierał i nie odbierał. W końcu odebrał ....mowil ,że nie może teraz rozmawiać,że jest na wycieczce ze znajomymi. Przypomne , że znajomi to ja, ja i dzieci to już w wersji pana ,,x,,dla postronnych osob cala ekipa. No więc był z ekipą kiedy ona dzwoniła z problemami, prosiła o rozmowę. On nie miał zamiaru.Nie miał czasu ,nie mial serca...teraz to znam...wtedy uśmiechał się i przytulał mnie. Podczas  któregoś z następnych wyjazdów kobieta z Kamienia pisała ...wreszcie opowiedział mi ,że to młoda i brzydka kobieta, że jest chora i dlatego do niego pisze i wydzwania. Ze cierpi na jakąś chorobę psychiczną

Mysli

 Pani, że oni się z tym wszystkim jakoś kryli? Nie...ona wrzucała fotki u siebie, u niej to oni  sobie spacerowali bez zażenowania. U niego na parafii to może i się kryli trochę tylko. W Świerklańcu spacerki,to było na porządku dziennym. Wspólne wybieranie wspólnego samochodu. Wakacje?proszę pani to ja zabierał. Wykorzystał , że dziewczyna bez ojca wychowana, że matka nie była bogata, bieda w domu to jej fundował.  Zaczęło się gdy miała nie całe  15lat i trwało dobrych kilka. To już była jego druga parafia, babcie ofiary nosiły, intencje były to i urlopy, wyjazdy, baseny. Ta dziewczyna teraz ma 33lata on 51.Ona nigdy nie ułożyła sobie życia ,chyba nie potrafi po czymś takim co ja spotkało z rąk księdza. Ja walczyłam o Kasie, dwa razy sprawa trafiła do kurii w Katowicach . Gdy było z nią na prawdę źle wtedy kilka osób , w tym ja zjawiliśmy się na probostwie w Swietej Trójcy  na Szarleju w Piekarach. Wtedy Ks Krzysztof Holynski zdziwił się, nawet bardzo ale przyjął nas spokojnie, że skup

List otwarty do Arcybiskupa Adriana Galbasa

       Szanowny Księże Arcybiskupie! Jestem bliską krewną błogosławionego ks Jana Machy i ważna jest dla mnie Jego misja. Jestem też córka, matką samotnie wychowującą dzieci, nauczycielką, teologiem i od niedawna dziennikarką a także osobą chorą na raka i inną chorobę przewlekłą oraz byłą kochanką KS Krzysztofa Holynskiego.  Krzywdę, jaka spotkała mnie ze strony tego kapłana diecezji katowickiej jak i całego kościoła czyli świeckich i duchownych w naszej archidiecezji  opisałam w swojej książce pt,Dziewczyna w glanach, Bóg w Vegas". Książka dobrze się sprzedaje , co bynajmniej nie jest tożsame z dużym dochodem ale cieszy się ogromnym zainteresowaniem, zwłaszcza w tych parafiach, w których swoją posługę pełnił  a raczej siał zgorszenie ten człowiek. W 2019roku KS Krzysztof skontaktował się ze mną i od tego czasu szukał kontaktu nieustannie, zapraszał mnie do siebie na plebanię, proponował wyjazdy, organizował wycieczki i wakacje dla mnie i moich dzieci.  Wyznawał mi miłość, mówił o