A ona miała wrażenie , że to stary znajomy, że znają się od lat.
Rozmawiali tak bez skrępowania, tak naturalnie, tak blisko.
Nie mogła uwierzyć , że pochodzi dokładnie z miasta i dzielnicy gdzie on-najwieksza miłość , utraconą...na zawsze a w zasadzie już na nigdy, na wielkie niedoczekanie.
Przyjechał w końcu z tej swojej zagranicy , poszli do parku .
Mówiła dużo, słuchał.
Wylewała żale , słuchał.
Płakała, uspokajał.
Była rozżalona na niego , tamtego, złego, oszusta, który złamał 💓❤️💓serce i uciekł.
Wszystko mu opowiedziała, przy nim mogła być sobą.
Oj jak strasznie marudziła , jak mogła się wypłakać. Służył radą bo to mądry człowiek był i dobry i było w nim coś tak niewinnego, czystego, szczerego co ujmowało i było zauważalne pewnie nie tylko dla niej jednej.
Miał coś z niego, tamtego, ta wrażliwość, która później może przyjąć postać bezwzględności i zabić. Znała już to, znała aż za nadto.
Coś jednak odpychało i zarazem ciągnęło ją do niego .
Od tamtego spaceru minęły już chyba dwa lata, nigdy później się nie spotkali, piszą codziennie,no prawie codziennie.
Czasem to tylko pozdrowienie , nieraz rozmowy są bardzo osobiste, intymne, bo opowiadają sobie o takich rzeczach , o których pewnie nigdy nikomu.
Dużo żartują, to poprawia im obojgu humor, utrzymuje tak potrzebny dystans do świata i chyba siebie też , tak ...dbają o dystans do siebie, bardzo. Za bardzo? Czemu?
Czy to jest tak krytykowane friend zonę? przyjaźń?czy tak miłość wygląda właśnie?
Czy tak właśnie stygnie kawa?