To na pewno nie ja.
W dzieciństwie czytali mi rodzice, dziadkowie.
Zreszta moje dzieciństwo, dawno temu przypadało na normalne czasy, gdy książka była jeszcze dla dziecka atrakcyjna.
Pamiętam, że przez pierwsze lata mojego życia mieszkałam z rodzicami kątem u dziadków w bardzo małym pokoju i pamiętam również , że w tym pokoju miałam swój stolik nocny, w którym były książeczki dla dzieci.
Ilekroć przychodził ktoś znajomy z dzieckiem lub nawet bez to ja chwaliłam się tym moim księgozbiorem, nie zabawkami ale książkami właśnie szczyciłam się najbardziej.
Myślę, że książka była dla mnie zawsze w pewien sposób ważna a autor książki był prawdziwym bohaterem, kimś kim od wczesnego dzieciństwa chciałam zostać.
Czytałam raczej miernie i nauka sprawiała trudności, nie ,,połykalam " książek tak jak moje koleżanki, w nastoletnim życiu miałam jednak taki etap, epizod raczej , gdy przeczytałam literaturę młodzieżowa.
Fascynacja Anią z Zielonego Wzgórza nigdy mnie nie opuści, była Małgorzata Musierowicz ze swoją ,,Kłamczuchą" , później rodzeństwo Bronte i bardziej egzotyczni pisarze i był jakiś niedosyt, głód bo ja też chciałam być jednym z nich - pisarzem.
Długo to we mnie dojrzewało.
Zdążyłam zostać żoną poety, bo wiersze to było to co kochałam najbardziej .
Potrafiłam spędzić bezsenna noc z tomikiem poezji Tuwima ,Grochowiaka , Bursy, Wojaczka.
Utwory Stachury śpiewałam zamykając się na strychu ale mój głos i gitarę słyszała cała okolica.
Zakochałam się w Szymborskiej i to miłość do grobowej deski.Pokochalam księdza Twardowskiego i jego biedronki w wierszach.
Ceniłam poezję kobiecą, zachwycały te strofy ale sama pisałam prozę.
Były konkursy i wygrane i ten niedosyt- niespełnione marzenie dziecka , które brało szestnastokartkowe zeszyty w cienkie linie , te z wątpliwej jakości peerelowskiego papieru i pisało oraz ilustrowalo swoją pierwszą książkę.
W wieku 8 lat napisałam o zabawkach na półce , które ożywają tylko w wyobraźni dziecka, po to żeby żyć swoim życiem.
Gdy wychowałam dzieci, gdy stwierdziłam ,że w obecnej pracy zawodowej nic wielkiego już mnie nie spotka, wreszcie dałam głos temu wewnętrznemu pragnieniu , pragnieniu pisania.
Gdy życie bolało tak bardzo , że wydawało się nie do zniesienia wszystkie te obawy, cały ból przelewałam na papier a raczej dysk komputera i to pomagało , gdyż wielka jest terapeutyczna moc pisania.
Gdy boli, to napisz o tym!
W wieku 48 lat spełniając marzenie z dzieciństwa napisałam książkę.
Gdyby nie trudne doświadczenia życiowe, które stały się moim udziałem w dorosłym życiu nigdy nie zostałaby wydana i nie znalazłaby się na półce księgarni internetowej Empik.
Pisałam pod pseudonimem z uwagi na to , że książka porusza trudne tematy i jest tak bardzo prawdziwa.
W szufladzie czeka jeszcze jedna, pierwsza, napisana wcześniej.
Ten moment gdy na palecie zobaczysz mnóstwo pakunków z tytułem twojej książki , twoim imieniem i nazwiskiem a potem rozdzierasz jeden z tych pakunków i wyjmujesz swoją pierwszą książkę-tego nie da się porównać z niczym, to trzeba przeżyć , tego trzeba doświadczyć.
Życzyłabym sobie , oraz Wam wszystkim , żeby dla współczesnych młodych ludzi autor książki był nadal bohaterem, żeby chciano nim być.
Wesołych świąt, a w Nowym Roku miłości i
magii , niech w naszym życiu wciąż dzieją się przygody te lepsze niż w najpiękniejszych książkach, dobre historie, które kiedyś może ktoś opisze.
Może to będą nasze dzieci, dlatego już dziś dajmy im to co najlepsze- czytajmy im .
Tekst powstał do plebiscytu Empiku, jestem dumna z tego , że mogłam go napisać.