Przejdź do głównej zawartości

Lubię poniedzialki...

 Ależ ja jestem dziwna.

Ja na prawdę kocham poniedziałki.

Czemu?

Powodów nie brakuje.

Czasem, ja to nawet całkiem często miewam taką chęć , żeby porzucić, zostawić , odpuścić już to co było .Tu nie chodzi  o jakieś permanentne poczucie porażki czy nawet niespełnienia ale chęć zamknięcia jednych drzwi , nawet jeśli za nimi było coś pozytywnego , wręcz pięknego to przecież trzeba odejść we właściwym momencie. Trzeba znaleźć ten moment   by pozwolic sobie i pójść w inne dobre, wspaniałe, piękne może lepsze i piękniejsze?

Poniedziałek daje mi ten komfort, mogę rozpoczynać nowe, porzucając to co mi nie służy, co już nie jest dla mnie dobre, najlepsze, mogę dać sobie szansę na znalezienie bardziej  wartościowej jakości życia.

Jesli mam uwierzyć, że szklanka jest do połowy pełna lub nawet cała pelna to właśnie poniedziałek wydaje się być najwspanialszym momentem na to, jeśli mam doświadczyć  tego , że to nie  róże mają kolce  ale właśnie kolce mają róże to nie znam lepszego dnia na takie odkrycia poza poniedziałkiem.

Każdy poniedziałek daje nowe możliwości, każdy jest nowym początkiem, nową drogą, nowymi otwartymi drzwiami, nowymi  szansami na zrobienie czegoś o czym marzymy od dawna,na podjęcie ważnej decyzji, zrobienie planów i pierwszego kroku do ich realizacji ...albo chociażby do przyznania sobie prawa do marzeń , czego nikt nie jest w stanie nam zabrać, nigdy.

Odważmy się pokochac  najpierw poniedziałki  a później odważmy się odważyć....i zróbmy to!

A co jeśli się nie uda?

Nic! Za tydzień będzie przecież kolejny wspaniały i całkiem nowy poniedziałek.

Popularne posty z tego bloga

22. Kobieta z Kamienia

Właściwie to niewiele miałyśmy kontaktu a jednak jest chyba najbardziej tajemnicza postacią tego dramatu. Niewiele o niej wiem ale intryguje jak mało kto. Pojawiła się na samym początku naszego razem z panem,,X,, Wyświetlała się na ekranie jego telefonu z 50 razy dziennie albo i więcej.  Bylo to gdy był pierwszy raz z nami na wycieczce...a ona dzwoniła i dzwoniła ...a on nie odbierał i nie odbierał. W końcu odebrał ....mowil ,że nie może teraz rozmawiać,że jest na wycieczce ze znajomymi. Przypomne , że znajomi to ja, ja i dzieci to już w wersji pana ,,x,,dla postronnych osob cala ekipa. No więc był z ekipą kiedy ona dzwoniła z problemami, prosiła o rozmowę. On nie miał zamiaru.Nie miał czasu ,nie mial serca...teraz to znam...wtedy uśmiechał się i przytulał mnie. Podczas  któregoś z następnych wyjazdów kobieta z Kamienia pisała ...wreszcie opowiedział mi ,że to młoda i brzydka kobieta, że jest chora i dlatego do niego pisze i wydzwania. Ze cierpi na jakąś chorobę psychiczną

Mysli

 Pani, że oni się z tym wszystkim jakoś kryli? Nie...ona wrzucała fotki u siebie, u niej to oni  sobie spacerowali bez zażenowania. U niego na parafii to może i się kryli trochę tylko. W Świerklańcu spacerki,to było na porządku dziennym. Wspólne wybieranie wspólnego samochodu. Wakacje?proszę pani to ja zabierał. Wykorzystał , że dziewczyna bez ojca wychowana, że matka nie była bogata, bieda w domu to jej fundował.  Zaczęło się gdy miała nie całe  15lat i trwało dobrych kilka. To już była jego druga parafia, babcie ofiary nosiły, intencje były to i urlopy, wyjazdy, baseny. Ta dziewczyna teraz ma 33lata on 51.Ona nigdy nie ułożyła sobie życia ,chyba nie potrafi po czymś takim co ja spotkało z rąk księdza. Ja walczyłam o Kasie, dwa razy sprawa trafiła do kurii w Katowicach . Gdy było z nią na prawdę źle wtedy kilka osób , w tym ja zjawiliśmy się na probostwie w Swietej Trójcy  na Szarleju w Piekarach. Wtedy Ks Krzysztof Holynski zdziwił się, nawet bardzo ale przyjął nas spokojnie, że skup

List otwarty do Arcybiskupa Adriana Galbasa

       Szanowny Księże Arcybiskupie! Jestem bliską krewną błogosławionego ks Jana Machy i ważna jest dla mnie Jego misja. Jestem też córka, matką samotnie wychowującą dzieci, nauczycielką, teologiem i od niedawna dziennikarką a także osobą chorą na raka i inną chorobę przewlekłą oraz byłą kochanką KS Krzysztofa Holynskiego.  Krzywdę, jaka spotkała mnie ze strony tego kapłana diecezji katowickiej jak i całego kościoła czyli świeckich i duchownych w naszej archidiecezji  opisałam w swojej książce pt,Dziewczyna w glanach, Bóg w Vegas". Książka dobrze się sprzedaje , co bynajmniej nie jest tożsame z dużym dochodem ale cieszy się ogromnym zainteresowaniem, zwłaszcza w tych parafiach, w których swoją posługę pełnił  a raczej siał zgorszenie ten człowiek. W 2019roku KS Krzysztof skontaktował się ze mną i od tego czasu szukał kontaktu nieustannie, zapraszał mnie do siebie na plebanię, proponował wyjazdy, organizował wycieczki i wakacje dla mnie i moich dzieci.  Wyznawał mi miłość, mówił o