Przejdź do głównej zawartości

Ulica

      Zjednoczenia...

Miasto na ,,Ch,,

Dwa eksponowane licea, jedno z nich kończyłam.

W drugim  właśnie dziesiąty któryś raz liczę okna, wszystkie takie same, po trzy równe szybki w prostokątnym kształcie.

Już wtedy marzyłam o filologii polskiej i dziennikarstwie.

Teraz te marzenia stają się ...dzieją się.

Jedno już skończyłam , drugie w trakcie, obydwa kwintesencja mojego życia.

Skwer- dobrze utrzymany : kwiaty, ławki ,  autobusy, światła.

Gwar...pełne słońce,  lipcowy dzień.

Pomnik.

Nie wiem czyj bo ustawiony tyłem do mnie.Wyglada jak Chopin.

Sama tego chciałam, sama tu przyszłam, sama postanowiłam zobaczyć czy to takie trudne, upodlajace, niemożliwe , czy aż tak złe jak mówią?

Należę do tej grupy , która nie uczy się na błędach innych ludzi ,  a nawet nie uczy się na własnych błędach i  to o czym pisza lub chca napisać najlepiej żeby sami przeżyli.

Tak się dzieje, teraz ... właśnie.

Sam środek wakacji i piękny widok .

Szkoda tylko  , że zza krat.

Nie, to nie więzienie.

 To ulica Zjednoczenia .Numer 10.

 Piętro 3 .

Po prawej stronie w nieregularnych odstępach jest 14drzwi białych. 

Po lewej , równie nieregularnie 15 z 

winda i wejściem na klatkę schodową, tak zwanym drugim systemem schodów to aż 17.

Obecnie  zagrodzony kratami i zamknięty jak wszystko tutaj na dziesięć spustów,  pełni rolę palarni, chociaż ludzie z zewnątrz mają bezwzględny zakaz wchodzenia tutaj.Tylko tak zwani swoi są wpuszczani.

Znakomicie sprawdza się bo tu palą wszyscy poza mną i Asia no  i jeszcze Piotrkiem.

To prawda , lubię się wyróżniać i owszem -wyróżniam .

Nie palę, nie zamierzam nawet ale jestem w stanie zrozumieć tych wszystkich kopcących. Zwłaszcza tu , gdzie jak sami mówią -nie ma co z rękami  robić.

Tak się tylko mówi potocznie , bo w miejscu takim jak to nie ma co robić nie tylko z rękami, tutaj z niczym nie ma co zrobić, z nogami , głową, myślami, planami i wszechogarniającym płaczem i życiem.

Mówią , że to nowy początek, że będzie dobrze ale tu każdy zna te slogany a niektórzy wracają po kilkanaście razy i jedyne co przybywa to karaluchów pod prysznicem i poprzecznych cięć na nadgarstkach. 

Żaneta  mówi humorystycznie , że to ma bo bawiła się w tygryska, Nikola nie sili się na żart.Ma jednak plany -zrobic sobie dziarę na plecach w miejscu gdzie po jednej z pierwszych prób włożono jej do kręgosłupa śruby, cztery  .Teraz ma cztery mniej więcej trzy centymetrowe naturalne dziarki umieszczone symetrycznie w okolicach lędźwi i chyba niezły pomysł na cztery pory roku.Troche obawia się jednak, że to ani ostatnia operacja , ani ostatnia próba ani ostatnia pora roku też jeszcze chyba nie jestem, że będzie coś więcej.

Każdego dnia zabierają nam tu  złudzenia, marzenia, wolność, tożsamość , wraz z tymi wszystkimi golarkami ,pensetami, lusterkami i kremami w szklanych dumnych i wzniosłych flakonach.O perfumach nikt tu nie wspomina chociaż niektórzy robią pod siebie.

Już samo wspomnienie patyczków do uszu ,  cazkow   do skórek,nożyczek do paznokci i wody czy soku w szkle będzie tak nieosiągalne jak dalekich podróży do Egiptu czy Stanów.

Obsada międzynarodowych nieudaczników.

Jest Ukrainka, żona Amerykanina i żona Egipcjanina Ahmeda,mama Alego i ja ... Narodowość śląska.

każdej nocy odkrywam , że krem do rąk z plastykowej tuby ładnie pachnie na twarzy.

To nie ma znaczenia kto ma ile lat, czy pali czy nie...tu liczy się kto może wyjść na spacer, a kto nie, kto ma lustro wiszące w pokoju i kto kiedy i na jakich zasadach wychodzi czyli opuszcza to miejsce , no i czy na stałe czy do tzw następnego.

Juz pożegnałam Basie, spokojniutka drobną kobietkę że szczerym uśmiechem, Jolę.Troche obydwie zlewają się w całość pozostając takie ciche i dobre, nikomu niewadzace a jednak przeżywały tu swoje prywatne piekła czy trzęsienia ziemi.

Pamiętam jak nie mogły uspokoić śmiechu gdy pokazałam jak mnie spakowała moja nieletnia córka na szybko i na hasło ,że mama potrzebuje coś na siebie włożyć - grube rajstopy i wełniana suknia.To wszystko w samym środku lipca.

Pierwszy tydzień spałam a pracownicy zamieniali mój tyłek w sito.Potem zaczynałam kumać kto tu rządzi i zadawać coraz mniej pytań.

Wreszcie stałam się bezproblemowa babka z dobrym samopoczuciem i cudownym podejściem do życia zaangażowana we wszystkich i we wszystko bardzo pozytywna osoba.No i oczywiście z dnia na dzień coraz bardziej wdzięczna personelowi z dyzurki za wszystko i karaluchom z łazienki  za to , że gdy już  się spotykamy są  martwe.

Chociaż mniej więcej na trzecią dobę pojawiły się myśli o samounicestwieniu wiedziałam , że bycie grzecznym to jedyny sposób przetrwania w tym dziwnie urządzonym światku.

Gdy dowiedzieli się, że pisze -kazali oddać pierścionki, ładowarkę ,wreszcie telefon.

Innym też pozabierali chociaż nigdy wcześniej podobno tego nie robili.Codziennie kogoś wypuszczali, innych przywozili, ten proceder kręcił się.

Pamiętam wizyty kapelana, nienaganne, krótkie, tak krótkie ,że człowiek nie zdołał nawet zapytać siebie czy wie ,że jakiś Bóg w ogóle istnieje.

Ksiądz był uśmiechnięty, ale ja znam te ich uśmiechy znad wykrochmalonej koszuli, otoczonych woniami drogich perfum, w dobrze skrojonych spodniach.

Uwagę zwracał odjechany zegarek, pamiętam, że przez ten ułamek sekundy zdołałam zastanowić się czy przed sexem zdejmuje .Tyle.Nie trzeba mi więcej.

Celinka niczym się nie wyróżniała, jedynie może tym ,że zawsze oddawała cały obiad a potem zamawiała pizzę lub żarcie z KFC.

Pamiętam jakie było moje zdziwienie gdy zauważyłam że jedna półka w lodówce należy do niej a jeszcze większe gdy spostrzegłam ,że pod ciężarem kolejnej zgrzewki wody ugina się młodziutka zakonnica...prawdziwa,rodzona siostra Celinki.

Obydwie mogłyby być moimi córkami, podobnie jak większość najważniejszych pracowników.Dziwne.Tak jak z kapelanem tak i z siostrą Stella mamy wspólnych znajomych, no cóż -taka karma już i teraz nikt tego nie zmieni.

Vici już poszła do domu, wróciła do żywych oby tylko nie przed następnym powrotem do tego przybytku gdzie równie dobrze co smiac się do łez można płakać bez nadzieji.

Klaudia miała przepustkę, trzy godziny, z mamą w moim wieku załatwiły przeniesienie do takiego samego miejsca tyle że zwanego centrum i znajdującego się w Katowicach.Bedzie tam trzy wszystko po to , żeby już nigdy nie chciała umierać , bo wiek 25 lat to nie jest dobry czas na odchodzenie ani cięcie ani skakanie z nikąd.

Kornelia placze,płacze i  nie wytrzymuje już a nie chcą wypuścić, nie mówią nawet kiedy.W domu dwuletnią mała córeczka budzi się z płaczem każdej nocy.Zupelnie tak jak u nas, w ciągu dnia jest jakoś , pod wieczór nie wytrzymują.

Korytarz , no może dwa metry szerokości i że 3wysokosci.Od pancernych drzwi z metalową szybka do kolejnych mijam gabinet psychologów, sale 312,drzwi , które nie wiem dokąd prowadzą bo nieopisane. 

 Moja sala 313 , po których ,,wisi,, przerwa na gazetkę ścienna .

Kasia ,nauczycielka z centralnej Polski załamuje ręce, mówi że ja by dyrektor wywalił z pracy za takie dekoracje .Przyjechała na wycieczkę o zostanie na wczasach.

To katorga napisać tu lato i przywiesić dziecięce malunki z wakacji.Zenada.

Łazienka z ubikacja i natryskiem bez słuchawki bo nie ma z kim i o czym w tej wylęgarni karaluchów rozmawiać.

Nawet one tu nie żyją. Wilgoci strasznej  i złowrogiej  za tymi drzwiami bez zamka pilnuje zielona lampa, której światło po zmroku przywodzi na myśl scenę zwiastowania.

Czy my wszyscy zostaliśmy tu zrobieni,, na zielono,,?nie ma komu zadać pytania.

 Tsk jesteśmy zamknięci, więc chodzimy między jedną krata a druga, między jednymi drzwiami pancernymi a drugimi.

Pokój młodej gniewnej i zarazem babci Ali z demencja.

Parawan, lodówka, windy zakratowane szczelnie i czajnik do gotowania wody od 6 do 19...potem nie pijemy.

Komnaty tych z odwyku, palarnia tych którzy chcą rzucić się z mostu ale przenigdy nie rzuca palenia.

Zakaz wstępu, grzanie potraw w mikrofali do 18.Kuchnia , kuchnia brudna, która tak na serio nie jest brudna , tylko zawiesił ktoś  napis na drzwiach i teraz  times roman 24 informuje.

Nastepnie coś tam, izolatka i świetlica z TV bez pilota za to za plastikowa szyba i pytanie , jedno proste- kto tak podniesie głowę, zadrze do góry i jeszcze wytrzyma w tej pozycji z 5minut?

Babcia Ala wstała już trzydziesty raz, kładę ja więc ten kolejny ,31...zasypia wreszcie w jakiejś takiej przykurczone pozycji.Ktos poczęstuje biszkoptem, ktoś uczesze, ktoś uśmiechnie się mijając .

Pani psycholog, ta od dobrych początków poleca narysować dzień i miejsce w którym byliśmy szczęśliwi -Mati maluje, dzień swojej pierwszej komunii, dostał rower, był to jego dzień, jeszcze żyła mama. Za chwilkę śpiewamy mu sto lat,ma dzisiaj 27 lat.Mysle jakie to smutne , że od prawie dziesięciu lat nie miał najpiękniejszego dnia.Ach.

Pan z pod nr 303ju się nie trzęsie za to jego współlokator pyta mnie czemu chce mu zrobić krzywde.

śniadanie, palarnia, kawa ,herbata , leki, wizyta .Zajęcia, obiad leki, palarnia, palarnia, palarnia.

Wizyta, kolacja, leki, spacer ,kąpiel.Syrop na spanie ,  więcej syropu na spanie, cały kieliszek.

Po tygodniu gremialnie stwierdzamy, że na kolumnie jest popiersie Chopina, ktoś w necie zobaczył.Stwietdzamy że za oknem jest pięknie, niektórych wypisują do Rybnika innych do Korczaka , nielicznych szczęśliwców do domu.

Matki płaczą za swoimi maluchami, młodzi przeżywają miłości , może zauroczenia, Item z tych miłości będą się zabijać i koło się zamyka.Wszyscy pomagamy sobie , wszyscy pragniemy szczęścia, wszyscy jesteśmy zbyt mało kochani i za mało kochamy.My wszyscy , tacy jesteśmy.


Popularne posty z tego bloga

22. Kobieta z Kamienia

Właściwie to niewiele miałyśmy kontaktu a jednak jest chyba najbardziej tajemnicza postacią tego dramatu. Niewiele o niej wiem ale intryguje jak mało kto. Pojawiła się na samym początku naszego razem z panem,,X,, Wyświetlała się na ekranie jego telefonu z 50 razy dziennie albo i więcej.  Bylo to gdy był pierwszy raz z nami na wycieczce...a ona dzwoniła i dzwoniła ...a on nie odbierał i nie odbierał. W końcu odebrał ....mowil ,że nie może teraz rozmawiać,że jest na wycieczce ze znajomymi. Przypomne , że znajomi to ja, ja i dzieci to już w wersji pana ,,x,,dla postronnych osob cala ekipa. No więc był z ekipą kiedy ona dzwoniła z problemami, prosiła o rozmowę. On nie miał zamiaru.Nie miał czasu ,nie mial serca...teraz to znam...wtedy uśmiechał się i przytulał mnie. Podczas  któregoś z następnych wyjazdów kobieta z Kamienia pisała ...wreszcie opowiedział mi ,że to młoda i brzydka kobieta, że jest chora i dlatego do niego pisze i wydzwania. Ze cierpi na jakąś chorobę psychiczną

Mysli

 Pani, że oni się z tym wszystkim jakoś kryli? Nie...ona wrzucała fotki u siebie, u niej to oni  sobie spacerowali bez zażenowania. U niego na parafii to może i się kryli trochę tylko. W Świerklańcu spacerki,to było na porządku dziennym. Wspólne wybieranie wspólnego samochodu. Wakacje?proszę pani to ja zabierał. Wykorzystał , że dziewczyna bez ojca wychowana, że matka nie była bogata, bieda w domu to jej fundował.  Zaczęło się gdy miała nie całe  15lat i trwało dobrych kilka. To już była jego druga parafia, babcie ofiary nosiły, intencje były to i urlopy, wyjazdy, baseny. Ta dziewczyna teraz ma 33lata on 51.Ona nigdy nie ułożyła sobie życia ,chyba nie potrafi po czymś takim co ja spotkało z rąk księdza. Ja walczyłam o Kasie, dwa razy sprawa trafiła do kurii w Katowicach . Gdy było z nią na prawdę źle wtedy kilka osób , w tym ja zjawiliśmy się na probostwie w Swietej Trójcy  na Szarleju w Piekarach. Wtedy Ks Krzysztof Holynski zdziwił się, nawet bardzo ale przyjął nas spokojnie, że skup

List otwarty do Arcybiskupa Adriana Galbasa

       Szanowny Księże Arcybiskupie! Jestem bliską krewną błogosławionego ks Jana Machy i ważna jest dla mnie Jego misja. Jestem też córka, matką samotnie wychowującą dzieci, nauczycielką, teologiem i od niedawna dziennikarką a także osobą chorą na raka i inną chorobę przewlekłą oraz byłą kochanką KS Krzysztofa Holynskiego.  Krzywdę, jaka spotkała mnie ze strony tego kapłana diecezji katowickiej jak i całego kościoła czyli świeckich i duchownych w naszej archidiecezji  opisałam w swojej książce pt,Dziewczyna w glanach, Bóg w Vegas". Książka dobrze się sprzedaje , co bynajmniej nie jest tożsame z dużym dochodem ale cieszy się ogromnym zainteresowaniem, zwłaszcza w tych parafiach, w których swoją posługę pełnił  a raczej siał zgorszenie ten człowiek. W 2019roku KS Krzysztof skontaktował się ze mną i od tego czasu szukał kontaktu nieustannie, zapraszał mnie do siebie na plebanię, proponował wyjazdy, organizował wycieczki i wakacje dla mnie i moich dzieci.  Wyznawał mi miłość, mówił o